Ubolewam, że nowa kadencja Zarządu WMZJ, zaczęła się atakiem na członków Zarządu, a nie gratulacjami od nowo wybranego p. Prezesa Krzysztofa Tomaszewskiego. Odniosłem wrażenie, że atak miał na celu sprowokowanie niewygodnych członków do rezygnacji z pracy w zarządzie bądź ich uciszenie - co niestety odniosło skutek. Ubolewam, że Pani Orlicka, która otrzymała tak mocne poparcie delegatów, złożyła rezygnacje, choć ją rozumiem. W moim mniemaniu (taką mam nadzieję) atak ze strony p. Prezesa Tomaszewskiego na Panią Orlicką i moja osobę był wyrazem emocji, bo nie dopuszczam do siebie myśli, że mógł być objawem braku umiejętności znoszenia sprzeciwu i odmiennych zdań (gdyż to mogłoby być uznane za objaw niebezpiecznej choroby związanej z władzą). Wierzę też, że osoby chcące zmieniać coś w jeździectwie, nawet jeśli nie będziemy się z nimi zgadzać, zasługują na nasze uznanie, a takie ma u mnie pani Anetta Orlicka i mam odwagę powiedzieć to głośno. Ani ja, ani Pani Orlicka nie spodziewaliśmy się takiego powitania, szczególnie od człowieka, którego zawsze uważałem za dżentelmena. Mimo wszystko nie zamierzam jeszcze rezygnować z pracy w WMZJ. Dziękuje osobom, które mnie wybrały i zgodnie z zapowiedzią, będę walczył o jawność, demokracje i pluralizm. Zamierzam to czynić, pozostając dalej w Zarządzie. Pewnie małymi krokami, bo nie czuję tu jeszcze wsparcia wszystkich. Proszę o trzymanie za mnie kciuków. Paweł Kleszcz
|