konie,
Home
07 | 07 | 2024
REKLAMA
Menu:
REKLAMA
Działy
REKLAMA1
REKLAMA
Polecamy:
REKLAMA

POLSKA NIE ZAPOMNIAŁA O SWOIM BOHATERZE NA OBCZYŹNIE Drukuj Email

Marian  Wojciechowski  był we  wrześniu  1939r  oficerem  Kawalerii  i  w  stopniu  podporucznika  dnia  1  września  1939r. Jako  dowódca  plutonu  21  pułku  ułanów  Nadwiślańskich i  wraz  z  całą  Wołyńską  Brygadą  Kawalerii wziął  udział  w  Bitwie  pod  Mokrą  koło  Częstochowy, gdzie  faktycznie  o  godzinie  3,30  rano  dnia  1  września  1939r rozpoczęła  się  II  Wojna  Światowa.  Zmarł  dnia  5  czerwca 2011r.. w  Las  Vegas,  Nevada   w  USA , gdzie  w  ostatnich  latach  mieszkał  u  Córki. Pogrzeb  odbył  się  w  Toledo,  w  stanie  Ohio, gdzie  wcześniej  pracował  i  mieszkał  przez  40  lat. Został  pochowany  dnia  16  lipca  2011r  obok  swojej  Małżonki Władysławy Ponieckiej  Wojciechowskiej byłej  Harcerki  Szarych  Szeregów i  członkini podziemnego zastępu „Mury”  harcerek  polskich w  Niemieckim  Obozie  Koncentracyjnym  Ravensbruck. 

POLSKA  NIE  ZAPOMNIAŁA  O  SWOIM  SYNU  i  MARIAN  WOJCIECHOWSKI  MIAŁ  POGRZEB  Z  CEREMONIĄ  WOJSKOWĄ  DZIĘKI  OBECNOŚCI  W  MUNDURACH  DWÓCH  ZASTĘPCÓW  POLSKIEGO  ATTACHE  WOJSKOWEGO  W  WASZYNGTONIE  i  OBECNOŚCI  MAŁOPOLSKIEGO  KLUBU  REKREACJI  I  TURYSTYKI  KONNEJ  imienia  21  PUŁKU  UŁANÓW  NADWIŚLAŃSKICH  -  ORGANIZACJI  POŻYTKU  PUBLICZNEGO
W  SKŁADZIE  4  OSÓB  W  MUNDURACH  UŁAŃSKICH  ZE  SZTANDAREM  MK21PUN,  GRANIEM  NA  TRĄBCE  NA  POGRZEBIE,  ŚPIEWANIEM  POLSKICH  PIEŚNI  W  KOŚCIELE. 
BYŁ  TEŻ   CZARNY  KOŃ  Z  ODWRÓCONYMI  BUTAMI  W  STRZEMIONACH  i  TRZY  SALWY  HONOROWE  ODDANE  PRZEZ  WETERANÓW  AMERICA  LEGION.  DO  GROBU  ZŁOŻONO  TEŻ  WORECZEK  ZIEMI  WCZEŚNIEJ  UROCZYŚCIE  POBRANY  NA  POLU  BITWY  POD  MOKRĄ. 
PAN  PREZYDENT  RZECZYPOSPOLITEJ  POLSKIEJ    BRONISŁAW  KOMOROWSKI ODZNACZYŁ  POŚMIERTNIE  MARIANA  WOJCIECHOWSKIEGO  KRZYŻEM  OFICERSKIM  ORDERU  ODRODZENIA  POLSKI.
BYŁY  SZTANDARY  POLSKIE  i  AMERYKAŃSKIE  i  LICZNIE  PRZYBYŁA  NA  POGRZEB  POLONIA.

 


Amerykański Koń na Pogrzebie Polskiego Ułana.

Kary Koń na Pogrzebie Oficera 21Pułku Ułanów Nadwiślańskich.

Koniarze na całym są świecie. Przed Białym Domem 17.07.2011r.

Legion Ameryka-Pogrzeb 16.07.2011r.

Na trabce grał nad Grobem Andrzej Kosek. 16.07.2011r

Obaj posiadają siły nadprzyrodzone i rozumieją się.

Pogrzeb Mariana Wojciechowskiego Toledo 16.07.2011r.

Pogrzeb-Toledo -16.07.2011r.

Sztandary na pogrzebie. 16.07.2011r.

Sztandary na Cmentarzu w Toledo 16.07.2011r.

Weterani Legionu Ameryka, Cmentarz 16.07.2011r.

Zastępcy Polskiego Attache w USA mjr Maciej Woźniak i komandor ppor. Konrad Szymański w towarzystwie Kawalerii 21PUN z Krakowa. Pogrzeb Toledo 16.07.2011r.




 

• O   Marianie  Wojciechowskim  słów  kilka:


Imię i Nazwisko:  MARIAN WOJCIECHOWSKI
Urodzony 25 kwietnia 1914 r., w miejscowości Połaniec, powiat Staszów, województwo Świętokrzyskie, Polska.
Ojciec: Jan Wojciechowski,  Matka: Marianna Głogowska

Ostatni  Adres Zamieszkania:
Las Vegas, USA

Obywatelstwo:
Obecnie Amerykańskie – USA od roku 1957; dawniej Polskie

Udział w bitwach II  Wojny  Światowej:  Bitwa pod Mokrą – był  ostatnim  żyjącym  Ułanem WBK,  który  wtedy  był  w  stopniu  oficerskim.  

Studia: Szkoła Powszechna w Połańcu; Gimnazjum-Liceum: Busko Zdrój, r. 1934. Studia: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie: Wydział Spółdzielczy – egzamin magisterski zdany w r. 1937; Wydział Pedagogiczny – egzamin ukończenia zdany w r. 1940.

Pseudonim: “Wojciech” “Wojmar Jan”

Służba Wojskowa:  Plutonowy Podchorąży ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii  w Grudziądzu,  rocznik 1937/38; Przydział do 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w Równe Wołyńskie, Wołyńska Brygada Kawalerii w czasie Drugiej Wojny Światowej; Pseudonim pp. Jan Wojmar – Marian Wojciechowski w Polskich Oddziałach Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej w Niemczech.

Praca Zawodowa: Rewident (Inspektor) spółdzielni rolniczo-handlowych w Związku Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo Gospodarczych w Warszawie i w Radomiu.

Posiadane odznaczenia i dyplomy:
 Zaświadczenie pobytu w obozach koncentracyjnych (Certificate of Incarceration No. 2963T89948) wydane przez International Refugee Organization APO 171, US Army, Arolsen, dnia 16 września 1949 r.
 Złoty Krzyż Zasługi, nadany przez Prezydenta R. P. w Londynie, z dnia 3 maja 1956.
 Członek Rady Narodowej na uchodźctwie.
 Medal Wojska – Oddział AK zarządzenie z dnia 15 sierpnia 1948 r po raz 1 i 2 (legitymacja No. 30950) przez Ministerstwo Obrony Narodowej otrzymany dnia 16 lutego 1983 r.
 Krzyż Armii Krajowej, Legitymacja No. 28010 przez Komisje Krzyża w Londynie 6/8/1983.
 Krzyż Oświęcimski nadany przez Prezydenta R. P. 2 kwietnia 1993 r.
w Warszawie, Nr. 4-93-5.
 Medal “Za Udział w Wojnie Obronnej 1939 r.” nadany przez Prezydenta R. P. w Warszawie dnia 18 maja 1994 r., Nr. 7-94-65.
 Złoty  Medal  Opiekuna  Miejsc  Pamięci  Narodowej -  2008
 Medal  „Pro  Memoria” – 2009.


Wojna 1939r.: Powołany do służby wojskowej 6-go sierpnia 1939 r. Był dowódcą plutonu w 21 Pułku Ułanów w Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii pierwszego dnia walki, Mokra kolo Kłobucka. Rozwiązanie oddziału w Armii Kleeberga w lasach Uchnow-Rawa Ruska przy końcu września 1939.

Dane organizacyjne o przynaleznosci w ruchu oporu: Opisane w książce „Siedem Dróg do Wolności” na stronach 227-262, opracowanej przez Mirosławę i Andrzeja Zawadzkich na podstawie referatów wygłoszonych w Klubie Dyskusyjnym Okręgu Detroit, oraz w książce “Forgotten Survivors: Polish Christians Remember the Nazi Occupation,” opracowanej przez Dr. Richard C. Lukas, University Press of Kansas, 2004, na stronach 203-212.

Udział w Organizacji Podziemia: “Racławice” – uniknął aresztowania w Warszawie na Mokotowskiej 73  w r. 1941. “AK.” – aresztowany 24 kwietnia 1942 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Badany był w Radomiu w sprawie “Wandy Węgierskiej,” aresztowanej w Berlinie i ściętej toporem.

Obozy Koncentracyjne: Auschwitz, Gross Rosen, Leitmeritz do dnia ucieczki z transportu 5 maja 1945 r. Mimo tortur nie wydał absolutnie nikogo.

Polskie Kompanie Wartownicze w służbie Wojska Amerykańskiego:,
Jako Podporucznik, dowódca plutonu – Winzer, Bad Aibling, Mannheim, Buttelborn; zwolniony w 4. 1947 (reduction in force).

Działalność społeczna /streszczenie/:
 Były członek Zarządu "Zjednoczenia" i oficer łącznikowy Polaków w Amerykańskiej Strefie Okupacyjnej Niemiec do IRO (International Refugee Organization w Bad Kissingen);
 Były księgowy, a następnie współ-właściciel i wydawca tygodnika polskiego "Ameryka Echo" w Toledo, Ohio;
 Jeden z byłych administratorów działu mieszkaniowego Toledo, Ohio (1962-1980);
 Były  administrator Neighborhood Housing Services w Toledo, Ohio w latach 1980-1994;
 Założyciel Kola Polskich Imigrantów w Toledo, Ohio;
 Założenie Skarbu Narodowego w Toledo, Ohio;
 Były członek Rady Narodowej RP. na uchodźctwie;
 Były 10-letni komendant Placówki 74 SWAP w Toledo, Ohio (członek od r. 1950);
 Długoletni wice-prezes i 2-letni prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej w Toledo, Ohio (zreorganizował miejscowy Kongres przez wprowadzenie do pracy młodszego pokolenia Amerykanów polskiego pochodzenia i wytyczając plan pracy na najbliższe lata);
 Członek wielu organizacji polonijnych.
 Członek amerykańskich organizacji weterańskich:
o American Legion Post 545 w Toledo, Ohio
o Polish Legion of American Veterans Post 207 w Las Vegas, Nevada
o Veterans of Foreign Wars Post 1753 w Las Vegas, Nevada


KRÓTKIE WSPOMNIENIA – MARIAN WOJCIECHOWSKI
W Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu byłem w czasie od 26 września 1937 r. do 15 lipca 1938 r., i ukończyłem z tytułem plutonowego podchorążego rezerwy z ostatecznym postępem bardzo dobrym, lokata 21/221. Na własną prośbę przydzielony zostałem do 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w m, p. Równe Wołyńskie.
Przed pójściem do służby wojskowej ukończyłem studia na wydziale spółdzielczym i jednocześnie na wydziale pedagogicznym w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.
Nie pamiętam już czy to było późną jesienią 1937 r. czy raczej zimą 1938 r., zostałem wyczytany w raporcie wieczornym szkoły, abym stawił się do raportu
do  płk  dyplomowanego Smoleńskiego, Komendanta Centrum Wyszkolenia Kawalerii. Nastąpiła ogólna konsternacja. Wszyscy przełożeni i koledzy pytali mnie co przewiniłem, ze wzywają mnie do raportu do najwyższego przełożonego całego Centrum, to jest szkoły oficerów rezerwy i oficerów zawodowych kawalerii. Dotychczas raporty  to były zwykle raporty karne. Przebrałem się w mój nowy mundur, wyczyszczone do połysku buty z cholewami i ostrogami, z przypasaną szablą i w czapce rogatywce z orzełkiem, zapięty na “ostatni guzik” zameldowałem się u oficera służbowego Centrum. Ten wprowadził mnie do dużego przedpokoju z którego było widać kilka drzwi do różnych pokoi-kancelarii Centrum.
Jedne drzwi były całkiem otwarte do których wszedł oficer służbowy. Spojrzałem do wnętrza pokoju. Siedziało w nim na fotelach i rozmawiało dwóch ludzi. Jeden z nich, w mundurze, to dowódca Centrum, drugi, w cywilnym ubraniu, to mój kolega ze spółdzielczości, a obecnie (wtedy) rewident spółdzielni wojskowych, o ile mnie pamięć nie myli “Woźniak.” Dowódca Centrum, płk. Smoleński odwrócił się w stronę drzwi i natychmiast dał znać aby wejść. Po zameldowaniu się poprosił mnie usiąść przy stole i oświadczył, że mój kolega spółdzielca zaproponował mu, aby on zezwolił, że ja po godzinach służbowych będę brał udział  w szkoleniu spółdzielczym dla żołnierzy i podoficerów niezawodowych różnych rodzajów broni stacjonujących w Grudziądzu.
Miejscowa spółdzielnia wyznaczała czas i miejsce pogadanek. Po każdej pogadance był czas na pytania i dyskusje. Żołnierze uczestnicy tych pogadanek dostawali ze swych koszar przepustki, aby poza służbą mogli uczęszczać na te zebrania.  O ile pamiętam, to pogadanki te trwały w miesiącach zimowych i wczesnej wiosny, przed okresem wyjazdów na dłuższe ćwiczenia polowe czy na manewry.

SZARŻA UŁAŃSKA – MARIAN WOJCIECHOWSKI

Niestety, ludzkość od niepamiętnych i niepisanych czasów zamiast żyć i pracować w zgodzie, zawsze o coś walczy. Walczy o żywność, o bogactwa ziemi, o granice swoich szczepów, klanów, księstw, państw, imperiów, mocarstw, majątków, przestrzeni, języków, kultury, religii, idei. Na całym świecie ciągle,
ale to ciągle, ktoś z kimś o coś walczy. Z upływem czasu i postępem techniki, walczono maczugami, cepami, nożami i kosami, kamieniami z proc, dzidami, toporami, szablami, kulami karabinowymi, armatami, gazem, samochodami pancernymi, czołgami, samolotami, helikopterami, rakietami, bombami atomowymi i wodorowymi. Ludzie walczyli z ludźmi, czasem walczyli z przyrodą. Obecnie obawa jest przed atakami środkami chorobotwórczymi.
Walczono pieszo, z koni, wielbłądów, wozów, samochodów, czołgów, samolotów, helikopterów. Najpierw wałczył jeden człowiek przeciwko innemu człowiekowi, gromady przeciw gromadom, armie przeciw armiom. Obecnie mała grupa ludzi z samolotów czy wyrzutni rakietowych może zniszczyć całe tereny, miasta i armie przeciwnika. Z grubsza można przyjąć, ze druga wojna światowa, czy może wojna wietnamska i koreańska i wojna z Irakiem o Kuweit, były granicą pomiędzy walką starymi środkami a obecną walką nie tyle ludzi, ile walki technologii i komputerów.
Moje pokolenie polskie narodowe mniej więcej w latach 1920-1939 roku brało niekiedy udział w Pierwszej i Drugiej Wojnie Światowej.   W czasie okupacji niemieckiej do polskiego tak zwanego “Podziemia” należały kilkunastoletnie dzieci, chłopcy i dziewczęta – służąc do przenoszenia wiadomości, rozkazów, broni, amunicji, w walkach i służbie militarnej obok starszych braci, sióstr czy rodziców. W razie “wpadki” groziły im nie tylko tortury i śmierć, ale także niejednokrotnie strata tej broni czy amunicji o którą w armii podziemnej było tak strasznie trudno
i zawsze było jej mało.
Ja, urodzony w roku 1914, w czasie wybuchu Drugiej Wojny Światowej miąłem juz 25 lat. Miałem już za sobą studia wyższe, rok wcześniej ukończoną Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Kawaleria walczyła w zasadzie jako piechota. W razie zetknięcia sie z nieprzyjacielem, mniejszy czy większy oddział kawalerii był używany do służby zwiadowczej (gdzie, ile, siła ognia, kto, w jakim kierunku), a w razie potrzeby jedna trzecia ułanów (żołnierzy) jako koniowodni kryli sie z końmi w pobliskich sadach, budynkach, lasach, a dwie trzecie spieszonych ułanów Szlo na nieprzyjaciela do ataku lub do obrony wyznaczonych obiektów. Na koniowodnych wyznaczało sie przeważnie ułanów rannych lub bardziej zmęczonych służbą w poprzednich godzinach: dla odpoczynku. Mieli oni także wszystkie konie napoić, nakarmić, oraz zaopatrzyć w żywność dla wszystkich ludzi i koni na najbliższe godziny, a przede wszystkim utrzymać stały kontakt z wałczącym oddziałem. Dwie trzecie ułanów spieszonych do walki szło do ataku, przygotowywało obronę lub w razie konieczności wycofywało się na podprowadzonych przez koniowodnych koniach.
Niemcy przygotowywali sie do wojny juz od 1933-34 roku. Po połączeniu się z Austria, i po zajęciu Czechosłowacji, otaczali Polskę od zachodu, od północy i od południa. Już w r. 1936, kiedy byłem z wycieczką studencką w Niemczech, nie mówiło się tam czy będzie wojna z Polską,  ale kiedy zacznie się wojna.
I kiedy Niemcy budowali do wojny drogi, tabor kolejowy i samochodowy, fabryki broni i amunicji, powoływali do wojska i szkolili coraz to nowe roczniki wszystkich rodzajów broni, to sojusznicy Polski (Anglia i Francja) zabronili Polsce ogłoszenia mobilizacji “żeby nie prowokować Niemców” i Hitlera.
Zagrozili, że, jeśli Polska ogłosi mobilizację, umowne gwarancje tych krajów w stosunku do obrony Polski zostaną automatycznie zerwane. Zostaliśmy sromotnie zdradzeni przez naszych tak zwanych sojuszników. Nie dotrzymali umowy ataku na Hitlera w czasie inwazji Polski.
Do dnia dzisiejszego strach jest pomyśleć, co działo się w Polsce od pierwszego dnia inwazji hitlerowskiej. Niemieckie siły zbrojne, mając ogromną przewagę ilościową i techniczną, prawie że zawsze pokonywały bohaterskie, ale słabiej uzbrojone i słabiej wyposażone wojsko polskie.   Od pierwszego dnia wojny, służąc jako dowódca plutonu Kawalerii 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii w okolicach Mokra – Krzepice – Wieluń musieliśmy się ciągle cofać, aby nie było okrążenia. Niemcy, mając liczniejszą, lepiej uzbrojoną, szybszą armię o większej i dalszej sile ognia, z mniejszymi czy większymi stratami, szli ciągle naprzód. Morderczym ogniem razili nie tylko polskich żołnierzy, ale strzelali do uciekającej przed nimi ludności cywilnej, do kobiet i dzieci.
Pamiętam obraz na który strasznie było patrzeć, jak lotnik niemiecki łatał nisko nad polem i strzelał dopóki nie zabił chłopa orzącego koniem ściernisko. Zabronione było nam strzelać do samolotu, aby pilot nie odkrył ukrytego wtedy właśnie w pobliskim lasku oddziału wojska polskiego. Ogromną szkodę dla wojska polskiego i dla ludności cywilnej wyrządzali liczni osiedleni w Polsce miejscowi Niemcy, którzy znając doskonale okolice i czysty polski język, byli trudni do rozpoznania wśród mas uciekającej ludności, a dawali wojskom niemieckim umówione z góry znaki świetlne. Strzelanie Niemców nie tylko do wojska, ale i cywilnej ludności, kobiet, dzieci, podpalanie miast i wiosek było straszne.
Polskie władze wojskowe i cywilne nawoływały przez radio, aby oddziały wojskowe i mężczyźni zdolni do noszenia broni szli na wschód Polski dla reorganizowania nowych oddziałów wojskowych, do przyjmowania i szkolenia nowych rekrutów. Ale wśród nich szły także masy cywilnej ludności, która po prostu uciekała przed wojskami niemieckimi.  Od inwazji Niemiec 1 września 1939 r.
do inwazji Sowietów 17 września 1939 r., tereny wschodniej Polski były stosunkowo bardziej bezpieczne przed Niemcami i dosłownie pełne uciekinierów z całej Polski. Niebezpieczeństwo stanowiły tylko bandy ukraińskie. Miliony mieszkających w Polsce Ukraińców mówiło po polsku i duża ich cześć współpracowała z Niemcami (Banderowcy).
Pamiętam do dziś, jak pewnego dnia wojny, w późne słoneczne popołudnie w lesistej okolicy, plutony kawalerii szły polna drogą – ja z plutonem gdzieś w środku kolumny. Oddziały polskiej piechoty kryły się pod wielkimi kępami drzew liściastych z prawej strony drogi na wielkiej  polance, a po lewej stronie było lekkie wzniesienie pól uprawnych. Wzdłuż przydrożnego rowu odpoczywała rozprzężona bateria artylerii konnej. Ja na czele plutonu rozglądałem się po okolicy.   Nagle, jeden artylerzysta z mijanej baterii zaczął wołać głośno do mnie, “panie Marianie, panie Marianie.” Zwróciłem się ku niemu i poznałem go natychmiast. Był to kolega z tej samej ulicy co ja, z małego miasteczka, a właściwie osady, Połaniec kolo Sandomierza. Ponieważ pluton mój był w marszu, więc dałem znać swemu zastępcy, aby prowadził pluton, a ja wstrzymałem konia przy nim, i po krótkim powitaniu powiedziałem mu, że jeśli będziemy stali gdzieś blisko, to ja wrócę do niego, aby porozmawiać.
Wtedy nagle na czele kolumny oddziału kawalerii zagrała trąbka do ataku, do szarzy. Natychmiast wyciągnąłem szablę  z pochwy, dopędziłem swój pluton i na czele plutonu wraz z całym oddziałem kawalerii rzuciliśmy się w bok na okrążająca nas piechotę niemiecką widoczną już  z dala wśród drzew.
Dowódcy kawalerii chodziło o przebicie się z otaczającego nas pierścienia wojska niemieckiego.   Dla Niemców było to zaskoczenie.  Chaotycznie zaczęli strzelać, gdy z szablami i lancami siedliśmy im na karki. Padło kilka koni, zsunęło się z siodeł kilku czy kilkunastu rannych i zabitych ułanów.  Nasze straty były stosunkowo małe.  Przebiwszy się, zaszyliśmy się głęboko w niezajęte jeszcze przez Niemców okoliczne lasy.   Ja byłem tylko lekko ranny w głowę, w czoło. Kula karabinowa wystrzelona z boku zdarła tylko skórę. Ułamek sekundy dzielił mnie od śmierci. Nawet nie meldowałem swej rany, gdyż uważałem, że nie ma się czym chwalić.  Naturalnie, że nie powróciłem na obiecane spotkanie z artylerzystą.
Ale on, widząc z daleka naszą szarżę, widząc padające konie i spadających z koni ułanów, skoro nie powróciłem, myślał że jestem zabity.  Po powrocie do domu w Połańcu, zawiadomił moja Matkę, ze zostałem zabity w szarży. Niemcy puszczali czasem wolno do domów zwykłych żołnierzy poddających się polskich oddziałów. Dowódca tego oddziału polskiego poddawał się gdyż był otoczony przez większą siłę Niemców z którymi walczyć nie mógł, bo nie miał już amunicji.   Ale jego podwładny dowódca kawalerii postanowił się przebić i udało się.   Matka moja dowiedziawszy się o mojej śmierci od rzekomego świadka, załatwiła z księdzem odprawienie za mnie żałobnej mszy świętej z katafalkiem – z pustą trumną, gdyż nie wiedziano czy i gdzie zostałem pochowany. Dopiero przy końcu października wróciłem do Warszawy i dałem znać  do domu, ze jestem cały i zdrowy. Tak skończyła się jedyna szarża kawalerii w jakiej ja brałem udział w polskiej  regularnej Drugiej Wojnie Światowej.
Ale wróćmy do pamiętnego września 1939 r. Na to wszystko dnia 17 września 1939 r. wojska sowieckie przekroczyły granice Polski, witane nierzadko przez naprędce zorganizowane komitety komunistyczne (przeważnie żydowskie), bramami tryumfalnymi, kwiatami i mowami pochwalnymi na cześć Stalina i Rosji. I o ile w czasie dwudziestolecia między wojnami była w Polsce pewna grupa młodzieży i stronnictwo polityczne o podłożu może faszystowskim, które nazywało Polaków wyznania Mojżeszowego, a zwłaszcza biedną jej cześć “żydo-komuną,” to pamiętajmy jednak, że dorastające i już dorosłe pokolenie Polski, które gotowe było poświęcić  swe mienie, zdrowie i życie dla obrony wolności Polski z przerażeniem patrzyło na gwałty dokonywane na ludności polskiej przez Niemców, ale z ogromną dezaprobatą patrzyło również lub słuchało opowiadań o budowaniu bram tryumfalnych i mowach powitalnych dla wkraczających do Polski wojsk sowieckich przez Polaków, przeważnie pochodzenia żydowskiego.  Niestety, pewna cześć młodzieży i biedoty żydowskiej zgłosiła się lub została wciągnięta do pomocy NKWD
i do przygotowywania list do wywozu Polaków na Syberie. Pomagała Rosjanom w aresztowaniach, w przewożeniu na stacje kolejowe, w ładowaniu chorych, starców i dzieci do wagonów i wywożenia całych rodzin w nieludzkich warunkach. To wszystko nie nastrajało przychylnie społeczności polskiej do ludności żydowskiej,  zwłaszcza że Niemcy później celowo nagłaśniali te sprawy.
Stosunki polsko-ukraińskie były bardzo skomplikowane. Dla przykładu tylko podaje:       
(a) Szlachecka rodzina Szeptyckich:  Jeden z braci był w czasie wojny    polskim, cenionym generałem, drugi był Głowa cerkwi ukraińskiej;
(b) Rodzina K.: Było trzech braci. Najstarszy przed wojna oficer rezerwy ojska polskiego (zdaje się nauczyciel) wzięty do niewoli w r. 1939 przez Niemców, cały czas wojny cierpiał głód i chłód w obozie oficerskim. Brat jego, również nauczyciel, podał się za Ukraińca i w czasie wojny był zastępcą starosty powiatowego Niemca w Zakopanem  i wykonywał wszystkie zarządzenia niemieckie. Po wojnie, obawiając się kary za swoje przewinienia czy też zemsty poszkodowanych, wraz z żoną i córką elegancko ubrani, dobrze odżywieni, wygodnie mieszkali w Niemczech w obozie PD. do czasu wyjazdu na emigracje jako “displaced persons.”    Najmłodszy brat zabrany w czasie wojny z domu na roboty do Niemiec wstąpił po wojnie do Polskich Oddziałów Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej. Był u mnie w plutonie – bardzo porządny młody człowiek. Ożenił się z poznaną wcześniej córką gospodarza niemieckiego i pozostał w Niemczech.
(c) Następny wypadek:  Nasz przed wojna powszechnie lubiany były nauczyciel gimnazjalny śpiewu i muzyki w Stopnicy i Busku Zdroju czasie okupacji podał się za Ukraińca, był zastępcą starosty powiatowego i wysługiwał się Niemcom. Mówiono mi, że udawał, że nie poznaje swoich dawnych uczniów. Syn jego ukończył w czasie wojny medycynę, gdzie dla Polaków wszystkie szkoły były zamknięte. Spotkałem go po wojnie w obozie D.P., jako lekarza czekającego z rodziną na wyjazd na emigrację jako “displaced  persons.”
To  był  opis  Pana  Mariana  Wojciechowskiego.   Zakończenie  walk  oddziału  kawalerii  po  inwazji  sowieckiej  na  Polskę opisuje  On w innym miejscu.

 

Małopolski Klub Rekreacji i Turystyki Konnej  im.21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich  
utrzymywał  stały  kontakt  telefoniczny,  mailowy  i  listowy  z  Kombatantem  Marianem  Wojciechowskim.  Pan  Marian  Wojciechowski  na  bieżąco  interesował  się  naszą  działalnością  patriotyczną  i  wychowywania  dzieci  i  młodzieży  w  oparciu  o  Chwałę  Oręża  Polskiego  i  Pamięć  o  Męczeństwie Naszego  Narodu. 
Pan  Marian  Wojciechowski  otrzymał  z  naszego  wnioskowania  Złoty  Medal  Opiekuna  Miejsc  Pamięci  Narodowej  i  Medal  Pro  Memoria.  Jedno  odznaczenie  na  naszą  prośbę  wręczyły  mu  Polskie  Służby  Dyplomatyczne  w  USA,  a  drugi  otrzymał z  rąk  przedstawiciela  Prezydenta  RP  Lecha  Kaczyńskiego -  Aleksandra  Szczygły  w  czasie  uroczystości  70  rocznicy  Bitwy  pod  Mokrą,  w  pod  omnikiem  Pamięci  Bohaterów  Wołyńskiej  Brygady  Kawalerii  w  Mokrej  dnia  30  sierpnia  2009r.

Pan  Marian  Wojciechowski  był  w  Polsce  w  roku  2009, niestety  już  ostatni  raz  i  uczestniczył  w  uroczystościach  w  Centrum  Wyszkolenia  Kawalerii  w  Grudziądzu,  a  później  z  nami  (MK21PUN)  w  dwudniowym  Rajdzie  Pamięci -  Lekcji  Historii  i  uroczystościach  70  rocznicy  walk  na  Polu  Bitwy  pod  Mokrą. 
Pan  Marian  Wojciechowski  otrzymał  od  nas  kompletny  mundur  oficera  21puN  specjalnie  dla  niego  uszyty  na  miarę.  Uczestniczył  z  nami  przez  dwa  dni  wraz  z  innymi  czterema  Kombatantami  21PUN  w  spotkaniach  z  młodzieżą  i  uroczystościach.  W  czasie  uroczystości  pod  Pomnikiem  WBK  w  Mokrej  płomiennie  przemawiał.  Z  nim  do  Polski  przyjechali  również  przedstawiciele   Polonii  Amerykańskiej  i  deputowana  do  Izby  Reprezentantów  USA  Pani  Marcy  Kaptur,  której  dziadkowie  pochodzili  z  Polski.  Pomimo  posiadanego  wieku  i  odległości  zamieszkania  pan  Marian  Wojciechowski  był  cały  czas  czynnym  Wychowawcą  młodzieży  i  Ambasadorem  Polskości. Po  uroczystościach  pod  Mokrą  Pan  Marian  Wojciechowski  uczestniczył  w  centralnych  uroczystościach  70  rocznicy  wybuchu  II  Wojny  Światowej  z  Władzami  Państwowymi  na  Westerplatte.  Tam  też  zabierał  głos.


Małopolski  Klub  Rekreacji  i  Turystyki  Konnej  imienia  21  Pułku  Ułanów  Nadwiślańskich  jest  Organizacją  Pożytku  Publicznego  i  z  sukcesami  realizuje  zadania  statutowe  wychowywania  młodzieży  w  oparciu  o  naszą  Historię,  działa  na  rzecz  osób  niepełnosprawnych,  opiekuje  się  Kombatantami  21  PUN.    Opieka  ta  polega  na  wysyłaniu  na  studia  członków  Klubu  tam  gdzie  mieszkają  Kombatancki  i  codzienny  ich  kontakt  i  opieka  nad  Kombatantami. 
Z  tych  kontaktów  powstały  spisywane  wspomnienia  i  umiejętności  97  letnich  obecnie  Kombatantów do  korzystania  z  komputera  i  Internetu.  Kombatanci  są  przywożeni pod  opieką  na  wszystkie  ważniejsze  uroczystości  i  imprezy  MK21PUN  i  uczestniczą  w  przemarszach  Kawalerii  Konnej  MK21PUN  jadąc  w  składzie  szwadronów  na  bryczkach. Obecność  Kombatantów  i  ich  spotkania  z  młodzieżą  to  jedyny  taki  bezpośredni  przekaz  historii  i  umiłowania  Ojczyzny.
MK21PUN  jest  zorganizowana  w   7  Szwadronów  i  6  Oddziałów  w Polsce  południowej  i  liczy  365  członków,  ludzi  w  różnym  wieku  i  różnych  zawodów,  oraz  kilkuset  oczekujących  na  przyjęcie  kandydatów.  Wszyscy  w  Klubie  działamy  czysto  społecznie  bez  etatów,  umów,  premii,  diet, ryczałtów  i  jakichkolwiek  apanaży  zaczynając  od  prezesów,  księgowych,  a  kończąc  na  kierowcach  koniowozów. 
Z  ważniejszych  imprez  organizowanych  od  13  lat są  międzynarodowe  Konne  Biegi  na  Orientację  w  Terenie  imienia  generała  broni  Józefa  Hallera  i  międzynarodowe  Pielgrzymki  Konne  i  Zaprzęgów  Konnych  do  Kalwarii  Zebrzydowskiej  dla  uczczenia  Pamięci  Żołnierzy  Polskich – Bohaterów  Września  1939r,  Trzydniowe  Lekcje  Historii  na  Polu  Bitwy  pod  Mokrą  z  uroczystościami  rocznicowymi,  śpiewaniem  patriotycznym,  Apelem  Poległych  na  Cmentarzu  w  Miedźnie  i  Uroczystymi  Mszami  pod  Cudownym  Obrazem  Matki  Boskiej  na  Jasnej  Górze  w  intencji  Żołnierzy  Wołyńskiej  Brygady  Kawalerii.  Jesteśmy  organizatorami  Uroczystych  przemarszy  Kawalerii  Konnej
w  czasie  oficjalnych  uroczystości  3   Maja  i  11  Listopada  w  Krakowie.  Itd.

Niestety  co  roku  żegnamy  kolejnych  naszych  Kombatantów .  Z  wielkim  uporem  i  aktywnością  staramy  się  by  mieli  niezależnie  od  miejsca  ostatniej  drogi  w  Polsce  pogrzeb  z  ceremoniałem  wojskowych  i  najwyższym  uhonorowaniem.
Dzięki  współpracy  z  Ministerstwem  Obrony  Narodowej,  Urzędem  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych,  Wojewodami  i  Kancelarią  Prezydenta  Rzeczypospolitej  Polskiej  pochowaliśmy  z  honorami  wojskowymi w  ostatnich  latach: 
w  Kraśniku  pułkownika  Jerzego   Taczalskiego,
w Lublinie  Rotmistrza  Wacława  Zawadę, 
w  Krakowie  Rotmistrza  Wojciecha  Kaznowskiego 
i  w  Bielsku  Białej    Zygmunta  Fabera. 
Wszędzie  odchodzący  na  „Wieczną  Warte”  mieli  asystę  wojskową,  salwy  honorowe,  zagrane  na  trąbce  „pożegnanie  dnia”,  sztandar  i  mundury  kawaleryjskie  21PUN.

W  chwili  gdy  dowiedzieliśmy  się  o  zgonie  Mariana  Wojciechowskiego  w  USA  postanowiliśmy  przynajmniej  podjąć  starania  odpowiedniej  oprawy  Jego  pogrzebu.  Organizację  tych  starań  Klub  powierzył  jednemu  z  najlepszych  w  Polsce  i  Europie  Organizatorowi  Firm,  Zespołów  Ludzkich,  Stowarzyszeń  i  Imprez.  Zbigniew  Strzeżywój  Burzyński,  bo  o  nim  mowa  to  jeden  z  nielicznych,  jak  nie  jedyny  organizator,  który  potrafi  zorganizować  wszystko  w  dodatku  bez  dostatecznych  środków  finansowych  i  technicznych. 
A  w  przypadku  pogrzebu  Mariana  Wojciechowskiego  barierą  udziału  naszego  w  pogrzebie  były  koszty przelotów  do  USA,  przejazdów,  wyżywienia  i  zakwaterowania.  Pierwsze  rozeznania  w  polskim  „Locie” wykazały, że  na  sam  przelot  trzeba  wpłacić  od  osoby  około  6000  złotych,  nie  mówiąc  o  kosztach  wizy,  przejazdów,  wyżywienia,  zakwaterowania  i  ubezpieczenia.  O  chęci  udziału  w  pogrzebie  poinformowaliśmy  naszych  oficerów.  Jednocześnie  Zbigniew  Burzyński  informował  wszystkich  o  kosztach  i w  przypadku  chęci  uczestnictwa  pytał  o  możliwości  każdego  w  udziale  własnym  finansowym. 
Większość  oficerów  wyraziła  niemożliwość  udziału  w  wyprawie  z  uwagi  na  problemy  rodzinne  i  brak  urlopu.  Wystąpiliśmy  pisemnie  do  Urzędu  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych  o  spowodowanie  by  na  pogrzebie  Kombatanta  była  w  mundurach  delegacja  Polskiego  Wojska  ze  sztandarem,  zagraniem  mu  nad  grobem  na  trąbce  „pożegnania  dnia”  i  oddaniem  salwy  honorowej,  lub  w  przypadku  braku  takiej  możliwości  o  dofinansowanie  wylotu  delegacji  Klubu  w  mundurach. Urząd  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych  wyraził  chęć  dofinansowania,  ale  z  powodu  fizycznego  braku  środku  było  to  niemożliwe. Z  podobną  prośbą  zwróciliśmy  się  do  Ministra  Obrony  Narodowej,  do  Ministra  Spraw  Zagranicznych,  do  Premiera  Rzeczypospolitej  Polskiej  i  do  Prezydenta  Rzeczypospolitej  Polskiej.  Pan  Premier  naszą  prośbę  skierował  do  realizacji  do  Urzędu  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych,  gdzie  byliśmy  wcześniej  na  początku  naszej  drogi.   Minister  Obrony  Narodowej  wyraził  chęć  finansowania,  ale  procedury  przetargowo-konkursowe  musiałyby  trwać  co  najmniej  21  dni  i  to  było  za  długo.  Jednocześnie  Minister  Obrony  Narodowej  w  porozumieniu  z  Ministrem  Spraw  Zagranicznych skierował  sprawę  udziału  przedstawicieli  Polskiego  Wojska  w  pogrzebie  do  realizacji  przez  Polskiego  Attache  Wojskowego w  Waszyngtonie. 
To  już  było  dla  uhonorowania  zmarłego  coś.  Wkrótce  porozumiał  się  telefonicznie  ze  Zbigniewem  Burzyńskim  Attache  z  Waszyngtonu  i  zapewnił  o  udziale  w  polskich  mundurach,  w  pogrzebie  dwóch  Zastępców:  komandora  podporucznika  Konrada  Szymańskiego  i  majora  lotnictwa  Macieja  Woźniaka.  Jednocześnie  z  poszukiwaniami  środków  finansowych  szukaliśmy  możliwości  tańszego  przelotu  tam  i  z  powrotem. 
Ceny  najdroższe  miał  polski  „Lot”,  Tańsze  były  brytyjskie  linie  lotnicze  i  niemieckie.  Ceny  zmieniały  się  z  godziny  na  godzinę,  różne  w  różne  dni  tygodnia  i  w  zależności  od  ilości  godzin  przelotu  i  miejsc  docelowych.  Przelot  z  Krakowa,  lub  z  Warszawy  do  Toledo  i  powrót  innymi  liniami  niż  polskie  można  było  już  zrealizować  za  4500  do  5000  złotych  od  osoby.  Ponieważ  chcielibyśmy  by  w  pogrzebie  uczestniczył  trzyosobowy  poczet  sztandarowy  i  trębacz   to  znaczy   minimum    4  osoby  to  koszt  samego  przelotu  wynosił  by  20 000  złotych.  20 000  złotych  to  dla  członków  Klubu  i samego  Klubu  nie  prowadzącego  działalności  gospodarczej  kwota  nieosiągalnych  marzeń.
Ale  przy  staraniach  w  wielu  kierunkach  w  Polsce  i  USA  coś  zaczęło  w  sprawie  dziać.   500  złotych  obiecał  i  dał  Alfred  Gibas,  2000  złotych  i  300  dolarów  dał  nie  zamierzający  lecieć  w  składzie  delegacji  Zbigniew  Burzyński.  Rodzina  Pana  Mariana  Wojciechowskiego  obiecała  rozeznać  możliwości  taniego  zakwaterowania  i  wyżywienia  w  czasie  naszego  pobytu  w  Toledo. O  tych  naszych  staraniach  i  problemach  dowiedziała  się  znana  nam  z  2009  roku  Przedstawicielka  do  Izby  Reprezentantów  Kongresu  Stanów  Zjednoczonych  Pani  Marcy  Kaptur.  Najpierw  obiecała  nam  zorganizować  darmowe  wyżywienie  i  zakwaterowanie  w  Toledo,  a  później  rozpatrywała  dofinansowanie  z  Fundacji  założonej  przez  swoją  Mamę  Anastazję 2000  dolarów.  W  ostatniej  chwili  przed  wylotem  po  paru  „mostach  telefonicznych  narad”  Pani  Kongreswomen  zobowiązała  się  do  dofinansowania  naszej  wyprawy  w  wysokości  3000  dolarów  i  zrealizowała  tą  obietnicę. 
Również,  ponieważ  znacznie  taniej  kosztował  przelot  do  pobliskiego  o  350  km   od  Toledo  Chicago  zarezerwowała  nam  i  opłaciła  przejazd  autobusem  z  Chicago  do  Toledo  w  dniu  14  lipca  2011r.  Zaplanowaliśmy  najtańszy  z  możliwych  Przelot  do  Chicago  dnia  13  lipca  2011 i  powrotem  z  Nowego  Jorku  dnia  21  lipca  2011do  Krakowa  i zapłaciliśmy  w  ostatniej  chwili  w  przeddzień  wylotu  z  uwagi  na  ceny  „Last  minutę”  i  zbieranie  do  ostatniej  chwili  zespołu  do  wylotu. 
Również  wizy  z  powodu  kompletowania  zespołu   z pomocą  pani  Kongreswomen  były  odbierane  ostatnie  w  dniu  wylotu. W  sumie  oprócz  obiecanych  3000  dolarów  z  USA,  500  złotych  od  Alfreda  Gibasa  z  Firmy  Elpida  z  Inwałdu  i  2000  złotych  i  300  dolarów  od  Zbigniewa  Burzyńskiego  każdy  z uczestników  musiał  z  własnej  kieszeni  dołożyć  równowartość  500  dolarów  tzn  1450  złotych  i  zapłacić  za  wizę  406  złotych. Udało  się,  że  w  zakupywane  w  ostatnim  dniu  bilety  na  samoloty  Lufthansy  znalazły  się  cztery  ostatnie  wolne  miejsca.  Zgromadzone  fundusze  dały  razem  w  przeliczeniu  na  złotówki  8700+500+2000+5800  to  jest  razem  17 000  złotych.  Bilety  z  Krakowa  13..07.  do  Chicago  i  powrót  21.07.  z  Nowego  Jorku  kosztowały  nas  z  ryzykiem  „Last  minute”  13 500  złotych. 
Zespół  biorący  udział  w  „wyprawie”  do  ostatniej  chwili  nie  był  pewny. W  ostatniej  chwili  na  2  dni  przed  wylotem  zrezygnował  jeden  z  oficerów,  który  nie  otrzymał  urlopu,  inny  nie  miał  możliwości  dania  wkładu  własnego,  a  inny  w  dzień  przed  wylotem  zgłosił, że  wygrał  dla  dwóch  osób  darmowy  pobyt  kilku  dni  we  Włoszech.


W  gronie  osób, które  zrezygnowały  były  osoby  mogące  porozumieć  się  w  języku  angielskim.    W  zespole  lecącym  była  dobra  znajomość  języka  niemieckiego,  rosyjskiego  i  polskiego,  ale  w języku  angielskim  nikt  porozumieć  się  nie  potrafił.  Zdecydowaliśmy  się  jednak  lecieć  z  ufnością,  że  damy  sobie  radę  i  tak  się  stało.  Zespół  Andrzej  Kosek  oficer  MK21PUN z  zawodu  Dyrektor  muzyczny  w  Bazylice Ojców  Bernardynów  w  Kalwarii  Zebrzydowskiej -  znany  śpiewak  operowy  z  pięknym  głosem  tenor  bohaterski  z  zadaniem  śpiewania  i  grania  na  trąbce,  oraz  poczet  sztandarowy:  starszy  wachmistrz  Zbigniew  Wierciak,  podporucznik  MK21PUN  Krystyna  Wierciak  - Kwatermistrz  MK21PUN 
i  Zbigniew  Strzeżywój  Burzyński - Komendant  MK21PUN. 
Delegacja  zabrała  ze  sobą  sztandar,  woreczek  z  ziemią  uroczyście  pobraną  dnia  8  lipca  na  Polu  Bitwy  pod  Mokrą  koło  Częstochowy,  szkaplerzyk  i  obrazek  Matki  Boskiej  Częstochowskiej  od  Kapelana  Jasnogórskiego  Ojca  Dominikanina  Eustachego  Rakoczego,  zabytkową  wojenną  trąbkę,  proporce  21PUN  i  WBK,  oraz  zdjęcia  Mariana  Wojciechowskiego  i  Pani  Marcy  Kaptur  z  czasu  ich  pobytu  z  nami  na  Polu  Bitwy  pod  Mokrą  w  sierpniu  2009r.

W  styczniu  2011.  Klub  wystąpił  do  Kancelarii  Prezydenta  RP  o  przyznanie  Marianowi  Wojciechowskiemu  Krzyża  Oficerskiego  Orderu  Odrodzenia  Polski.
Kancelaria  Prezydenta  RP  w  lutym  odesłała   wniosek  by  zgodnie  z  procedurami  załatwiać  sprawę  Krzyża  za  pośrednictwem  Urzędu  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych,  oraz  Ministerstwa  Spraw  Zagranicznych  ponieważ  Marian  Wojciechowski  nie  posiadał  już  obywatelstwa  polskiego.  Urząd  do  Spraw  Kombatantów  i  Osób  Represjonowanych   wydał  opinię  pozytywną  na  wniosku  i  po  zgonie  wniosek  odnaleźliśmy  w  Ministerstwie  Spraw  Zagranicznych.  Sprawę  zakwalifikowania  wniosku  na  wniosek  o  pośmiertne  przyznanie  Krzyża  Oficerskiego  pomagał  nam  załatwiać  pan pułkownik  Zbigniew  Krzywosz  w  UdSKiOR  i  pani  Sylwia  Toporowska  w  MSZ,  którym  serdecznie  za  zaangażowaną  aktywność  dziękujemy.  Po  podpisaniu  wniosku  przez  Ministra  Radosława  Sikorskiego  wniosek  trafił  do  Kancelarii  Prezydenta  Bronisława  Komorowskiego,  który  przyznanie  Krzyża  podpisał  w  przeddzień  pogrzebu.   Dziękujemy  Pani  Annie  Markiewicz  z  Kancelarii  Prezydenta  Rzeczypospolitej  za  pomoc.
Odznaczenie  nie  było  na  pogrzebie  dla  Rodziny  wręczone,  ale  zastępcy  polskiego  Attache  z  Waszyngtonu  odczytali  pismo  o  przyznaniu  pośmiertnie odznaczenia.    Odznaczenia,  które  nie  jest  przyznawane  dla  osób  bez  obywatelstwa  polskiego,  lub  są  to  rzadkie  i  wyjątkowe  przypadki.

Mieliśmy  trąbkę,  trębacza,  śpiewaka,  poczet  sztandarowy, obecność  w  mundurach  dwóch  Zastępców  Polskiego  Attache  Wojskowego  z  Waszyngtonu  z  pięknym  wieńcem   biało  czerwonych  kwiatów.   Na  miejscu  zorganizowana  została  kompania  honorowa  z  Weteranów  Legionu  Ameryka  z  salwami  honorowym  i  czarny  koń. 

Teraz  zaczęła  się  przygoda  w  wielkim  świecie  bez  znajomości  języka.  Z  Krakowa  małym  samolotem  Lufthansy  dolecieliśmy  po  2  godzinach  lotu  do  Monachium  i  tam  po  następnych  2  godzinach  czekania  wsiedliśmy  do  ogromnego,  na  kilkaset  osób  samolotu  który  dostarczył  nas  po  9  godzinach  lotu  na  wysokości  11  km  nad  północnym  Atlantykiem,  Islandią  i  Kanadą  do  Chicago.   Lecąc  do  USA  zyskaliśmy  jeden  dzień.   W  Chicago  wyszliśmy  przed  budynek  lotniczy  lotniska  O,Hara  i  co  dalej.  Po  rozmowach  Zbigniewa  Burzyńskiego  z  kierowcami  autobusów  hotelowych  za  pomocą  kartki  papieru  i  rąk  kierowca  zamiast  do  umówionego  wg.  nas  Motelu  zawiózł  nas  i  wysadził  w  Hotelu  Hilton. 
W  Hiltonie  nikt  nie  mówił  po  niemiecku,  rosyjsku,  ani  po  polsku,  a  nie  rozumieliśmy  że  nasze  najnowsze  karty  kredytowe  bez  wypukłości  jak  na  początku  istnienia  kart  w  Polsce  nie  są  przyjmowane  w  czytnikach,  a  zapłata  dolarami  jest  uznawana  za  brak  wiarygodności  i  jest  konieczne  złożenie  w  kasie  hotelowej  kilkuset  dolarów  depozytu.   Dodatkowym  utrudnieniem  w  USA  jest  to  że  nikt  nie  chce  przyjąć  dolarów  w większym  nominale  jak  20  dolarów.   Ponieważ  nie  rozumieliśmy  dlaczego  nasze  najnowsze  karty  bankowe  nie  są  w  USA  honorowane  i  nie  rozumieliśmy  o  jaki  depozyt  chodzi  recepcja  Hiltona  poprosiła  z  innego,  pobliskiego  Hotelu  Polaka  Marcina  któremu  serdecznie  dziękujemy  za  pomoc  w  dogadaniu  się.  Marcin  i  następnie  jego  Kierownik  Hotelu  Hilton  - Pan   Rob  Palleschi  serdecznie  się  nami  zaopiekowali  i  pomogli  nam  zakwaterować  się  w  Hiltonie  za  rozsądną  cenę  i  zamówić  wyżywienie.  Niniejszym  dziękujemy  im  serdecznie  za  pomoc. 

 

Na  drugi  dzień  dnia  14  lipca  pojechaliśmy  najtańszym,  rozsądnym  środkiem  lokomocji  tzn.  taksówką  do  Chicago  i  tam  po  zwiedzaniu  miasta  wsiedliśmy  do  właściwego  zarezerwowanego  i  opłaconego  przez  Panią  Marcy  Kaptur  autobusu,  którym  przez  kilka  stanów  dojechaliśmy  już  o  zmierzchu  do   miejscowości  Perrysburg   w  pobliżu   Toledo.  Tam  czekała  na  nas  ze  słownikiem    Katherin -  asystentka  Pani  Kongreswomen,  która  nas  nakarmiła  w  pobliskim  barze  i  zawiozła  na  kwaterę  nad  sklepem  z  antykami.  ( Indiana Ave 114) Różnica  czasu  6  godzin  nie  dawała  nam  jednak  normalnie  spać.  Cały  czas  piękna  pogoda  i  upał  nie  pozwalający  nic  jeść.  Zresztą  jedzenie  fatalne  w  smaku  i  bez  możliwości  wyboru  w  zakupie.  Ogromne  ilości  napojów  są  konieczne  i  bez  klimatyzacji  w  mieszkaniach,  biurach,  samochodach  i  autobusach  trudno  byłoby  funkcjonować  i  może  wyżyć. 

W  dniu  następnym   15 lipca na  śniadanie  zabrali  nas  samochodami  do  podobnego  jak  Mac  Donald  baru  dwaj  starsi  panowie  o  korzeniach  polskich.  Niestety  nie  znali  ani  jednego  słowa  po  polsku  na  początku  rozmowy  i  wzruszającym  było  jak  jeden  z  nich  (  80/90  lat)  patrząc  na  nas  czy  dobrze  mówi  powiedział  słowo „dziadziuś”.  Później  jeszcze  jakieś  słowa  polskie  im  coś  mówiły.  Z  nimi  zwiedziliśmy  Fort  Meigs. 
W  godzinach  popołudniowych  pod  opieką  asystentki  Katherin  uczestniczyliśmy  w  kilkugodzinnych  wspominkach  o  Marianie  Wojciechowskim  w  sali  domu  pogrzebowego.  Tam  też  z  nami  lokalna  gazeta  zrobiła  za  pośrednictwem  tłumacza  wywiad,  który  w  dniu  następnym   ukazał  się  w  Toledo. Dnia  16  lipca,  w sobotę  pod  kościołem  świętego  Wojciecha  w  polskiej  dzielnicy  Toledo  spotkali  się  o  godzinie  9,30  uczestnicy  pogrzebu:  My  w  mundurach  ułańskich  21PUN, 
Zastępcy  Attache  w  mundurach  lotnictwa  i  polskiej  Marynarki  Wojennej,  Polonia,  również  w  strojach  góralskich  i  krakowskich,  Weterani  Polscy  i  Weterani  Amerykańscy  z  Legionu  Ameryka.  Była  Pani  Kongreswomen  Marcy  Kaptur. Był  też  czarny  koń  z  butami  odwrotnie  założonymi.    Na  mszy  przemawiali  oprócz  Pani  Kongreswomen,  Zastępcy  Polskiego  Attache i  przyjaciele  Zmarłego.  Śpiewał  nasz    Andrzej  Kosek  -  tenor  bohaterski.  Wnuki  Mariana  Wojciechowskiego   w   czasie  Mszy  przyniosły  chleb  i  wino,  a  nasza  Krystyna  Wierciak  woreczek  ziemi  z  Pola  Bitwy  pod  Mokrą  i  później  wręczyła  Córce  Kombatanta  zdjęcia  z  Jego  pobytu  w  Polsce  w  roku  2009  i  proporzec  21PUN.

Następnie  na  cmentarzu,  na  który  wszyscy  wjechali  samochodami  stworzyliśmy  szpaler  wspólnie  z  Polskimi  Kombatantami  i  Weteranami  z  Legionu  Ameryka.  Z  uwagi  na  zasłabnięcie  Weterana  Sztandar  Amerykański  na  cmentarzu  trzymał  w  mundurze  polskiego  ułana  Zbigniew  Burzyński. 
Andrzej  Kosek  na  zabytkowej  trąbce  pięknie  zagrał „  pożegnanie  dnia”  nad  grobem,  a  Legion  Ameryka  wystrzelił  trzykrotnie   salwę  honorową.  Zastępcy  Polskiego  Attache  złożyli  na  grobie  piękny  wieniec  z  biało  czerwonych  kwiatów.  Na  zakończenie  pogrzebu  odpięty  został  z  trąbki   proporzec  Wołyńskiej  Brygady  Kawalerii  i  wręczony  Córce  Zmarłego  przez  Zbigniewa  Burzyńskiego.

Niemożliwe  stało  się  możliwym  i  Bohater  z  Pola  Bitwy  pod  Mokrą 
ułan  21PUN   Marian  Wojciechowski miał  na  obczyźnie piękny  wojskowy  pogrzeb  w  ceremoniale  zgodności  zwyczajów  polskich  i  amerykańskich. 


Po  pogrzebie   było  spotkanie  w  Sali  przy  kościele  świętego  Wojciecha  w Toledo,  śpiewy  patriotyczne  i  rozmowy.  Tam  też  zdecydowaliśmy, że  w  drodze  do  Nowego  Jorku    skorzystamy  z  możliwości  zabrania  się  samochodem  dyplomatycznym  Zastępców  Attache  do  Waszyngtonu  i  spokojnie  zwiedzimy  Waszyngton  i  później  Nowy  Jork.  Panowie  Zastępcy  Attache  pomogli  nam  telefonicznie  zarezerwować  pokój  w  Hotelu  Sheraton   na  obrzeżach  Waszyngtonu  i  z nimi  tam  po  kilku  godzinach  drogi  dotarliśmy. 
I  znowu  z  uwagi  na  brak  przydatnych  kart  kredytowych  zapłaciliśmy  dolarami 
i  musieliśmy  złożyć  kilkaset  dolarów  depozytu  jako, że  przez  kartę  kredytową  nie  byliśmy  identyfikowalni  w  bazach  danych.   Zresztą  dyrekcja  hotelu  telefonowała  również  do  Polskiej  Ambasady  kim  jesteśmy,  że  przyjechaliśmy  samochodem  na  numerach  dyplomatycznych  i  płacimy  dolarami,  a  nie  kartą  kredytową  jak  normalni  ludzie. W  pobliżu  Hotelu  była  końcowa  stacja  metra  Shady  Grove,  skąd  czerwoną  linią  metra   przez   dwa  dni  docieraliśmy  do  centrum  Waszyngtonu,  który  zwiedzaliśmy.

Ale  najważniejsze  z  naszego  pobytu  w  USA  oprócz  udziału  w  pogrzebie  Mariana  Wojciechowskiego  było  poznanie  Przyjaciół  jakich  trudno  spotkać  na  całym  świecie. 


Kilka  godzin  wspólnego  podróżowania z Toledo  do  Waszyngtonu i  rozmów  w  czasie  tej  podróży  spowodowało  że  Zastępcy  Polskiego  Attache  w  Waszyngtonie  uznali  nas  na  tyle  interesujących  i  pozytywnie  nastawionych  do  życia  że  zostaliśmy  zaproszeni  do  ich  prywatnego,  rodzinnego  domu   na  obiad  ugotowany  przez  jedną  z  Małżonek  Małgosię  Szymańską,a  druga   Asia  Woźniak  upiekła  dla  nas  tort  i  z  małżonkiem   majorem  Maćkiem  Woźniakiem  przyszła  na  spotkanie  z  nami.
Dzieci  Państwa  Szymańskich  pokochały  naszą  ułankę  Krysię  uznając  ją  za  najlepszą  ciocię i nie  chciały  jej  wypuścić.  W  drugim  dniu  gościny Krystyna  ugotowała  wspaniałe  pierogi  z  mięsem,  a  Zbigniew  Burzyński  bardzo  dobry  polski  bigos.  No  i  te  rozmowy  Polaków  na  obczyźnie.  Już  teraz  wiemy,  że  ta  nawiązana  Przyjaźń  przetrwa  odległość i  czas  i  będzie  kontynuowana  kiedyś  w  Polsce. Tam  też  w  czasie  rozmów  skonkretyzował  się  pomysł  Zbigniewa  Burzyńskiego,  o  którym  wstępnie  rozmawiał  on  z  Panią  Kongreswomen  w  Toledo o  powołaniu  do  życia  Fundacji  Amerykańsko-Polskiej  wymiany  młodzieży  imienia  Mariana  Wojciechowskiego.  Po  dwóch  dniach  pobytu  w  Waszyngtonie pojechaliśmy  autobusem  z  przygodami  do  Nowego  Jorku  i  zakwaterowaliśmy  się  w  Hotelu  Ramada koło  lotniska  Newark.  Przez  dwa  dni  zwiedzaliśmy  Nowy  Jork  i  później   wróciliśmy   z  Lotniska  Nowy  Jork - Newark  niemieckimi  liniami  Lufthansy  poprzez  Frankfurt  do  Krakowa.  Nad  Atlantykiem  lecieliśmy 6 godzin na wysokości 11 km, na wprost do Europy. 

Od  razu  po  wylądowaniu  w  Krakowie  dotarliśmy  do  Kalwarii  Zebrzydowskiej i  włączyliśmy  się  do  współorganizowanej  przez  nas  Międzynarodowej  Imprezy  Sportowej  Osób  Niepełnosprawnych.  .

Dziękujemy  jeszcze  raz  serdecznie  za  pomoc  i  opiekę  w  czasie  naszego  pobytu  w  USA.  Specjalne  serdeczne  podziękowania  dla  Pani  Marcy  Kaptur,  dla  Pani  Hanny  Wojciechowski,  dla Pana  Konrada  Szymańskiego,  dla  pani  Małgorzaty  Szymańskiej ,  dla  pana  Macieja  Woźniaka  z  Małżonką  Asią,  dla  Pana  Marcina   z  Hotelu  Hilton   w  Chicago,  dla  Kierownika  w  Hotelu  Hilton  w  Chicago  Pana  Roba  Palleschi,  dla  Państwa  z  naszej  kwatery  nad  Antykwariatem  (114 Indiana  Ave  w  Perrysburgu)  i  dla  wszystkich  którzy  nam  pomogli  i  okazali  zrozumienie  dla  szalonego  pomysłu  10  dniowego  pobytu  w  USA  bez  znajomości  języka.

Dziękujemy  serdecznie  tym  wszystkim,  którzy  przyczynili  się do uhonorowania Mariana Wojciechowskiego w ostatniej Jego drodze.Dziękujemy  Panu  Prezydentowi  Bronisławowi  Komorowskiemu,  Ministrowi  Obrony  Narodowej,  Ministrowi  Spraw  Zagranicznych,  oraz  szczególnie  osobom,  dzięki  których  zaangażowaniu  aktywnego  działania  można  było  przyznać  Krzyż  Oficerski  OOP  Marianowi  Wojciechowskiemu -  Pani  Sylwii  Toporowskiej   z  MSZ,   Panu  Zbigniewowi  Krzywoszowi    z  UdSKiOR
i  Pani  Annie  Markiewicz  z  Kancelarii  Prezydenta  RP.

                                                             Z  wyrazami  Szacunku! 

Marek  Eustachiusz  Kiersztyn  Prezes, 

Krzysztof  Roman  Burzyński  Vice Prezes, 

Zbigniew  Strzeżywój  Burzyński  Organizator  Odpowiedzialny

 

 

 

Szanowni  Państwo 

Niniejszym  przedstawiamy  projekt  powołania  Fundacji  Amerykańsko-Polskiej  wymiany  młodzieży  imienia  Mariana  Wojciechowskiego. Fundacja  miałaby  na  celu  rozwijanie  przyjaźni  między  Narodami  Ameryki  i  Polski   poprzez  wymianę  młodzieży,  wzajemne  poznawanie  historii,  zwyczajów,  języka,  zabytków  i  przyrody.  Z  Ameryki  na  miesięczne  turnusy  trafiała  by  młodzież  mająca  korzenie  polskie,  oraz  dzieci  żołnierzy  amerykańskich  walczących  razem  z  Polakami  w  Iraku  i  w  Afganistanie.  Kandydaci  musieliby  spełnić  również  warunek  wolontariackiej  działalności  pomocy  osobom  niepełnosprawnym  itp.,  oraz  przygotowanie  przed  wyjazdem  znajomości  50  słówek  i  15  zwrotów  polskich.  Z  Polski  na  miesięczne  turnusy  do  Ameryki  trafiała  by  młodzież  z  Organizacji  Pożytku  Publicznego  i  Harcerstwa,  oraz  dzieci  Żołnierzy  Polskich  walczących  razem  z  Amerykanami  w  Iraku  i  Afganistanie.  Każdego  kandydata  obowiązywał  by  okres  2  letniej  działalności  społecznej  na  rzecz  osób  niepełnosprawnych  i  przygotowanie  znajomości  50  słówek  i  15  zwrotów  w  języku  angielskim  (amerykańskim). Starty  i  lądowania  wszystkich  grup   w  każdą  stronę   odbywały by  się  w  Monachium,  lub  Frankfurcie.  Po  drodze  do  Polski  i  z  Polski  wszystkie  grupy  odwiedzały  by  Brukselę  i  odbywały  spotkania  poznawcze  z  przedstawicielami  Parlamentu  Europejskiego.  Tak  więc  rozwijanie  Przyjaźni  Amerykańsko-Polskiej  z  poznawaniem  i  uznawaniem  roli  wiążącej  Unii  Europejskiej  w  tej  rozwijanej  Przyjaźni. 


Grupy   młodzieży  wędrowały  by  po  przyjaznym  Kraju  busami  w  grupach  6  uczestników,  Kierownik  Zespołu,  Nauczyciel  języka  i  kierowca.  W  zależności  od  środków  pozyskanych  i  zainteresowania  można  byłoby  stworzyć  trasy  i  bazy  zakwaterowania,  gdzie  po  wyjeździe  jednej  grupy  meldowała  by  się  na  pobyt  np.  tygodniowy  grupa  następna.  Przyjaźń  i  braterstwo  broni  należy  tworzyć  od  ludzi  młodych,  dlatego  oczekujemy  zainteresowania  Amerykańskich  i  Polskich  Instytucji  i  Firm,  ale  również  Instytucji  Unii  Europejskiej,  która  docenić  powinna  rozwój  Przyjaźni  Narodów  Ameryki  i  Polski  w  oparciu  o  istnienie  Unii  Europejskiej. Potrzebnych  kierowców,  nauczycieli,  kwatery,  wyżywienie  i  samochody  potrafimy  zorganizować  na  najwyższym  poziomie. 

Prosimy  o  rozpatrzenie  możliwości  współtworzenia  Fundacji  rozwoju  Przyjaźni  Amerykańsko -  Polskiej  i  rozwoju  wymiany  młodzieży  . imienia  Mariana  Wojciechowskiego  jako  jej  celu  statutowego.

Do  realizacji  zadania   delegujemy  Zbigniewa  Strzeżywoja  Burzyńskiego  i  oddajemy  do  dyspozycji  wszystkie  siły  Klubowe.

Z  wyrazami  szacunku!

Marek  Eustachiusz  Kiersztyn  Prezes  MK21PUN

Krzysztof  Roman  Burzyński  Vice Prezes  MK21PUN


Polecenie  przyjmuję: 
Zbigniew  Strzeżywój  Burzyński

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

AKT  UROCZYSTEGO  POBRANIA  ZIEMI
Z  POLA  BITWY  POD  MOKRĄ.
MY  NIŻEJ  PODPISANI  SWOIM  ZAANGAŻOWANIEM  PATRIOTYCZNYM,  PODPISAMI   I  POWAGĄ  PEŁNIONYCH  PRZEZ  NAS  URZĘDÓW  ZAŚWIADCZAMY,
ŻE  SZABLAMI   UŁAŃSKIMI  DNIA  8  LIPCA  2011r. w  PIĄTEK  POBRALIŚMY   UROCZYŚCIE  NA  POLU  BITWY  POD   MOKRĄ  ZIEMIĘ  ZROSZONĄ  1  WRZEŚNIA  1939r.  KRWIĄ  POLSKICH  UŁANÓW 
Z  21  PUŁKU  UŁANÓW  NADWIŚLAŃSKICH.
PRZY  TEJ  POBRANEJ  ZIEMI  Z  POLA  WALKI  MODLITWY  ODPRAWIŁ 
I  WIZERUNEK  MATKI  BOSKIEJ  CZĘSTOCHOWSKIEJ  DOŁĄCZYŁ  KAPELAN  JASNOGÓRSKI  OJCIEC  PAULIN  EUSTACHY  RAKOCZY.
ZIEMIA  TA  ZOSTANIE  PRZEWIEZIONA  DO  TOLEDO  w  USA 
i  ZŁOŻONA  do  GROBU  OSTATNIEGO  OFICERA  21PUN
we  WRZEŚNIU  1939r.  -  MARIANA  WOJCIECHOWSKIEGO 
przez  DELEGACJĘ  w  MUNDURACH  UŁAŃSKICH  21PUN
z  MAŁOPOLSKIEJ  KAWALERII  21PUN  z  KRAKOWA
w  CZASIE  JEGO  POGRZEBU  DNIA  16  LIPCA  2011r.

Kapelan Jasnogórski Ojciec  Eustachy  Rakoczy,
Henryk  Owczarek  Prezes  Klubu  Pamięci  Wołyńskiej  Brygady  Kawalerii i Radny.
Henryk  Kiepura  Vice Starosta Powiatu  Kłobuckiego.
Andrzej  Szczypiór   Wójt Gminy   Miedźno.
Marcin  Sznober  Radny  Gminy  Miedźno,
Zenon  Łakomski  Historyk  Ostrowy,   RTSK  w  Miedźnie,
Grażyna  Sohaus  Gminny  Ośrodek  Kultury  Miedźno
Jerzy  Bardziński  Wilkowiecko
Jerzy Stawiarz - Dowódca Kadrowego Oddziału  MK21PUN Częstochowa
Starszy wachmistrz  Zbigniew  Wierciak – Chorąży  MK21PUN
Starszy wachmistrz Stefan Krzeszowski-Kania -  Opiekun  Kombatantów MK21PUN
Major Zbigniew Strzeżywój Burzyński – Komendant Małopolskiej Kawalerii 21PUN

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szanowny Panie Burzynski,
Dziękujemy serdecznie raz jeszcze za przybycie do USA na pogrzeb mojego Ojca, Mariana Wojciechowskiego, i za piekny, niezwykły i wzruszający udział w ceremoniach i pogrzebie. Cala rodzina jest bardzo wdzięczna. Załączam informacje jak skontaktować sie z naszym honorowym konsulem w Las Vegas. Pan Petkus (nie mówi po polsku, ale jego zona świetnie zna język polski) ma kontakty i z Ambasada, i z Konsulatem polskim w Los Angeles. Juz wspomniał mi ze bedzie sie staral zeby te odznaczenia mozna bylo przyznac tutaj w Las Vegas w polskiej spolecznosci. Obszerniej odpisze pozniej, niestety jestem zaangazowana w pracy i nawet teraz pracuje przy komputerze w domu.

Pozdrawiamy serdecznie,

Hania Wojciechowska z Rodzina w USA


John Petkus

Honorary Consul

Consulate of the Republic of Poland in Las Vegas

Email: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.

Phone: +1-702-368-7974

Fax: +1-702-364-9915

 

 

 


Polityka cookies
0.483