Marian Wojciechowski był we wrześniu 1939r oficerem Kawalerii i w stopniu podporucznika dnia 1 września 1939r. Jako dowódca plutonu 21 pułku ułanów Nadwiślańskich i wraz z całą Wołyńską Brygadą Kawalerii wziął udział w Bitwie pod Mokrą koło Częstochowy, gdzie faktycznie o godzinie 3,30 rano dnia 1 września 1939r rozpoczęła się II Wojna Światowa. Zmarł dnia 5 czerwca 2011r.. w Las Vegas, Nevada w USA , gdzie w ostatnich latach mieszkał u Córki. Pogrzeb odbył się w Toledo, w stanie Ohio, gdzie wcześniej pracował i mieszkał przez 40 lat. Został pochowany dnia 16 lipca 2011r obok swojej Małżonki Władysławy Ponieckiej Wojciechowskiej byłej Harcerki Szarych Szeregów i członkini podziemnego zastępu „Mury” harcerek polskich w Niemieckim Obozie Koncentracyjnym Ravensbruck.
POLSKA NIE ZAPOMNIAŁA O SWOIM SYNU i MARIAN WOJCIECHOWSKI MIAŁ POGRZEB Z CEREMONIĄ WOJSKOWĄ DZIĘKI OBECNOŚCI W MUNDURACH DWÓCH ZASTĘPCÓW POLSKIEGO ATTACHE WOJSKOWEGO W WASZYNGTONIE i OBECNOŚCI MAŁOPOLSKIEGO KLUBU REKREACJI I TURYSTYKI KONNEJ imienia 21 PUŁKU UŁANÓW NADWIŚLAŃSKICH - ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO W SKŁADZIE 4 OSÓB W MUNDURACH UŁAŃSKICH ZE SZTANDAREM MK21PUN, GRANIEM NA TRĄBCE NA POGRZEBIE, ŚPIEWANIEM POLSKICH PIEŚNI W KOŚCIELE. BYŁ TEŻ CZARNY KOŃ Z ODWRÓCONYMI BUTAMI W STRZEMIONACH i TRZY SALWY HONOROWE ODDANE PRZEZ WETERANÓW AMERICA LEGION. DO GROBU ZŁOŻONO TEŻ WORECZEK ZIEMI WCZEŚNIEJ UROCZYŚCIE POBRANY NA POLU BITWY POD MOKRĄ. PAN PREZYDENT RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ BRONISŁAW KOMOROWSKI ODZNACZYŁ POŚMIERTNIE MARIANA WOJCIECHOWSKIEGO KRZYŻEM OFICERSKIM ORDERU ODRODZENIA POLSKI. BYŁY SZTANDARY POLSKIE i AMERYKAŃSKIE i LICZNIE PRZYBYŁA NA POGRZEB POLONIA.  Amerykański Koń na Pogrzebie Polskiego Ułana.
 Kary Koń na Pogrzebie Oficera 21Pułku Ułanów Nadwiślańskich.
 Koniarze na całym są świecie. Przed Białym Domem 17.07.2011r.
 Legion Ameryka-Pogrzeb 16.07.2011r.
 Na trabce grał nad Grobem Andrzej Kosek. 16.07.2011r
 Obaj posiadają siły nadprzyrodzone i rozumieją się.
 Pogrzeb Mariana Wojciechowskiego Toledo 16.07.2011r.
 Pogrzeb-Toledo -16.07.2011r.
 Sztandary na pogrzebie. 16.07.2011r.
 Sztandary na Cmentarzu w Toledo 16.07.2011r.
 Weterani Legionu Ameryka, Cmentarz 16.07.2011r.
 Zastępcy Polskiego Attache w USA mjr Maciej Woźniak i komandor ppor. Konrad Szymański w towarzystwie Kawalerii 21PUN z Krakowa. Pogrzeb Toledo 16.07.2011r.


• O Marianie Wojciechowskim słów kilka: Imię i Nazwisko: MARIAN WOJCIECHOWSKI Urodzony 25 kwietnia 1914 r., w miejscowości Połaniec, powiat Staszów, województwo Świętokrzyskie, Polska. Ojciec: Jan Wojciechowski, Matka: Marianna Głogowska
Ostatni Adres Zamieszkania: Las Vegas, USA Obywatelstwo: Obecnie Amerykańskie – USA od roku 1957; dawniej Polskie Udział w bitwach II Wojny Światowej: Bitwa pod Mokrą – był ostatnim żyjącym Ułanem WBK, który wtedy był w stopniu oficerskim. Studia: Szkoła Powszechna w Połańcu; Gimnazjum-Liceum: Busko Zdrój, r. 1934. Studia: Szkoła Główna Handlowa w Warszawie: Wydział Spółdzielczy – egzamin magisterski zdany w r. 1937; Wydział Pedagogiczny – egzamin ukończenia zdany w r. 1940. Pseudonim: “Wojciech” “Wojmar Jan” Służba Wojskowa: Plutonowy Podchorąży ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, rocznik 1937/38; Przydział do 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w Równe Wołyńskie, Wołyńska Brygada Kawalerii w czasie Drugiej Wojny Światowej; Pseudonim pp. Jan Wojmar – Marian Wojciechowski w Polskich Oddziałach Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej w Niemczech. Praca Zawodowa: Rewident (Inspektor) spółdzielni rolniczo-handlowych w Związku Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo Gospodarczych w Warszawie i w Radomiu. Posiadane odznaczenia i dyplomy: Zaświadczenie pobytu w obozach koncentracyjnych (Certificate of Incarceration No. 2963T89948) wydane przez International Refugee Organization APO 171, US Army, Arolsen, dnia 16 września 1949 r. Złoty Krzyż Zasługi, nadany przez Prezydenta R. P. w Londynie, z dnia 3 maja 1956. Członek Rady Narodowej na uchodźctwie. Medal Wojska – Oddział AK zarządzenie z dnia 15 sierpnia 1948 r po raz 1 i 2 (legitymacja No. 30950) przez Ministerstwo Obrony Narodowej otrzymany dnia 16 lutego 1983 r. Krzyż Armii Krajowej, Legitymacja No. 28010 przez Komisje Krzyża w Londynie 6/8/1983. Krzyż Oświęcimski nadany przez Prezydenta R. P. 2 kwietnia 1993 r. w Warszawie, Nr. 4-93-5. Medal “Za Udział w Wojnie Obronnej 1939 r.” nadany przez Prezydenta R. P. w Warszawie dnia 18 maja 1994 r., Nr. 7-94-65. Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej - 2008 Medal „Pro Memoria” – 2009. Wojna 1939r.: Powołany do służby wojskowej 6-go sierpnia 1939 r. Był dowódcą plutonu w 21 Pułku Ułanów w Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii pierwszego dnia walki, Mokra kolo Kłobucka. Rozwiązanie oddziału w Armii Kleeberga w lasach Uchnow-Rawa Ruska przy końcu września 1939.
Dane organizacyjne o przynaleznosci w ruchu oporu: Opisane w książce „Siedem Dróg do Wolności” na stronach 227-262, opracowanej przez Mirosławę i Andrzeja Zawadzkich na podstawie referatów wygłoszonych w Klubie Dyskusyjnym Okręgu Detroit, oraz w książce “Forgotten Survivors: Polish Christians Remember the Nazi Occupation,” opracowanej przez Dr. Richard C. Lukas, University Press of Kansas, 2004, na stronach 203-212. Udział w Organizacji Podziemia: “Racławice” – uniknął aresztowania w Warszawie na Mokotowskiej 73 w r. 1941. “AK.” – aresztowany 24 kwietnia 1942 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Badany był w Radomiu w sprawie “Wandy Węgierskiej,” aresztowanej w Berlinie i ściętej toporem. Obozy Koncentracyjne: Auschwitz, Gross Rosen, Leitmeritz do dnia ucieczki z transportu 5 maja 1945 r. Mimo tortur nie wydał absolutnie nikogo. Polskie Kompanie Wartownicze w służbie Wojska Amerykańskiego:, Jako Podporucznik, dowódca plutonu – Winzer, Bad Aibling, Mannheim, Buttelborn; zwolniony w 4. 1947 (reduction in force). Działalność społeczna /streszczenie/: Były członek Zarządu "Zjednoczenia" i oficer łącznikowy Polaków w Amerykańskiej Strefie Okupacyjnej Niemiec do IRO (International Refugee Organization w Bad Kissingen); Były księgowy, a następnie współ-właściciel i wydawca tygodnika polskiego "Ameryka Echo" w Toledo, Ohio; Jeden z byłych administratorów działu mieszkaniowego Toledo, Ohio (1962-1980); Były administrator Neighborhood Housing Services w Toledo, Ohio w latach 1980-1994; Założyciel Kola Polskich Imigrantów w Toledo, Ohio; Założenie Skarbu Narodowego w Toledo, Ohio; Były członek Rady Narodowej RP. na uchodźctwie; Były 10-letni komendant Placówki 74 SWAP w Toledo, Ohio (członek od r. 1950); Długoletni wice-prezes i 2-letni prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej w Toledo, Ohio (zreorganizował miejscowy Kongres przez wprowadzenie do pracy młodszego pokolenia Amerykanów polskiego pochodzenia i wytyczając plan pracy na najbliższe lata); Członek wielu organizacji polonijnych. Członek amerykańskich organizacji weterańskich: o American Legion Post 545 w Toledo, Ohio o Polish Legion of American Veterans Post 207 w Las Vegas, Nevada o Veterans of Foreign Wars Post 1753 w Las Vegas, Nevada KRÓTKIE WSPOMNIENIA – MARIAN WOJCIECHOWSKI W Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu byłem w czasie od 26 września 1937 r. do 15 lipca 1938 r., i ukończyłem z tytułem plutonowego podchorążego rezerwy z ostatecznym postępem bardzo dobrym, lokata 21/221. Na własną prośbę przydzielony zostałem do 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w m, p. Równe Wołyńskie. Przed pójściem do służby wojskowej ukończyłem studia na wydziale spółdzielczym i jednocześnie na wydziale pedagogicznym w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Nie pamiętam już czy to było późną jesienią 1937 r. czy raczej zimą 1938 r., zostałem wyczytany w raporcie wieczornym szkoły, abym stawił się do raportu do płk dyplomowanego Smoleńskiego, Komendanta Centrum Wyszkolenia Kawalerii. Nastąpiła ogólna konsternacja. Wszyscy przełożeni i koledzy pytali mnie co przewiniłem, ze wzywają mnie do raportu do najwyższego przełożonego całego Centrum, to jest szkoły oficerów rezerwy i oficerów zawodowych kawalerii. Dotychczas raporty to były zwykle raporty karne. Przebrałem się w mój nowy mundur, wyczyszczone do połysku buty z cholewami i ostrogami, z przypasaną szablą i w czapce rogatywce z orzełkiem, zapięty na “ostatni guzik” zameldowałem się u oficera służbowego Centrum. Ten wprowadził mnie do dużego przedpokoju z którego było widać kilka drzwi do różnych pokoi-kancelarii Centrum. Jedne drzwi były całkiem otwarte do których wszedł oficer służbowy. Spojrzałem do wnętrza pokoju. Siedziało w nim na fotelach i rozmawiało dwóch ludzi. Jeden z nich, w mundurze, to dowódca Centrum, drugi, w cywilnym ubraniu, to mój kolega ze spółdzielczości, a obecnie (wtedy) rewident spółdzielni wojskowych, o ile mnie pamięć nie myli “Woźniak.” Dowódca Centrum, płk. Smoleński odwrócił się w stronę drzwi i natychmiast dał znać aby wejść. Po zameldowaniu się poprosił mnie usiąść przy stole i oświadczył, że mój kolega spółdzielca zaproponował mu, aby on zezwolił, że ja po godzinach służbowych będę brał udział w szkoleniu spółdzielczym dla żołnierzy i podoficerów niezawodowych różnych rodzajów broni stacjonujących w Grudziądzu. Miejscowa spółdzielnia wyznaczała czas i miejsce pogadanek. Po każdej pogadance był czas na pytania i dyskusje. Żołnierze uczestnicy tych pogadanek dostawali ze swych koszar przepustki, aby poza służbą mogli uczęszczać na te zebrania. O ile pamiętam, to pogadanki te trwały w miesiącach zimowych i wczesnej wiosny, przed okresem wyjazdów na dłuższe ćwiczenia polowe czy na manewry.
SZARŻA UŁAŃSKA – MARIAN WOJCIECHOWSKI Niestety, ludzkość od niepamiętnych i niepisanych czasów zamiast żyć i pracować w zgodzie, zawsze o coś walczy. Walczy o żywność, o bogactwa ziemi, o granice swoich szczepów, klanów, księstw, państw, imperiów, mocarstw, majątków, przestrzeni, języków, kultury, religii, idei. Na całym świecie ciągle, ale to ciągle, ktoś z kimś o coś walczy. Z upływem czasu i postępem techniki, walczono maczugami, cepami, nożami i kosami, kamieniami z proc, dzidami, toporami, szablami, kulami karabinowymi, armatami, gazem, samochodami pancernymi, czołgami, samolotami, helikopterami, rakietami, bombami atomowymi i wodorowymi. Ludzie walczyli z ludźmi, czasem walczyli z przyrodą. Obecnie obawa jest przed atakami środkami chorobotwórczymi. Walczono pieszo, z koni, wielbłądów, wozów, samochodów, czołgów, samolotów, helikopterów. Najpierw wałczył jeden człowiek przeciwko innemu człowiekowi, gromady przeciw gromadom, armie przeciw armiom. Obecnie mała grupa ludzi z samolotów czy wyrzutni rakietowych może zniszczyć całe tereny, miasta i armie przeciwnika. Z grubsza można przyjąć, ze druga wojna światowa, czy może wojna wietnamska i koreańska i wojna z Irakiem o Kuweit, były granicą pomiędzy walką starymi środkami a obecną walką nie tyle ludzi, ile walki technologii i komputerów. Moje pokolenie polskie narodowe mniej więcej w latach 1920-1939 roku brało niekiedy udział w Pierwszej i Drugiej Wojnie Światowej. W czasie okupacji niemieckiej do polskiego tak zwanego “Podziemia” należały kilkunastoletnie dzieci, chłopcy i dziewczęta – służąc do przenoszenia wiadomości, rozkazów, broni, amunicji, w walkach i służbie militarnej obok starszych braci, sióstr czy rodziców. W razie “wpadki” groziły im nie tylko tortury i śmierć, ale także niejednokrotnie strata tej broni czy amunicji o którą w armii podziemnej było tak strasznie trudno i zawsze było jej mało. Ja, urodzony w roku 1914, w czasie wybuchu Drugiej Wojny Światowej miąłem juz 25 lat. Miałem już za sobą studia wyższe, rok wcześniej ukończoną Szkołę Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Kawaleria walczyła w zasadzie jako piechota. W razie zetknięcia sie z nieprzyjacielem, mniejszy czy większy oddział kawalerii był używany do służby zwiadowczej (gdzie, ile, siła ognia, kto, w jakim kierunku), a w razie potrzeby jedna trzecia ułanów (żołnierzy) jako koniowodni kryli sie z końmi w pobliskich sadach, budynkach, lasach, a dwie trzecie spieszonych ułanów Szlo na nieprzyjaciela do ataku lub do obrony wyznaczonych obiektów. Na koniowodnych wyznaczało sie przeważnie ułanów rannych lub bardziej zmęczonych służbą w poprzednich godzinach: dla odpoczynku. Mieli oni także wszystkie konie napoić, nakarmić, oraz zaopatrzyć w żywność dla wszystkich ludzi i koni na najbliższe godziny, a przede wszystkim utrzymać stały kontakt z wałczącym oddziałem. Dwie trzecie ułanów spieszonych do walki szło do ataku, przygotowywało obronę lub w razie konieczności wycofywało się na podprowadzonych przez koniowodnych koniach. Niemcy przygotowywali sie do wojny juz od 1933-34 roku. Po połączeniu się z Austria, i po zajęciu Czechosłowacji, otaczali Polskę od zachodu, od północy i od południa. Już w r. 1936, kiedy byłem z wycieczką studencką w Niemczech, nie mówiło się tam czy będzie wojna z Polską, ale kiedy zacznie się wojna. I kiedy Niemcy budowali do wojny drogi, tabor kolejowy i samochodowy, fabryki broni i amunicji, powoływali do wojska i szkolili coraz to nowe roczniki wszystkich rodzajów broni, to sojusznicy Polski (Anglia i Francja) zabronili Polsce ogłoszenia mobilizacji “żeby nie prowokować Niemców” i Hitlera. Zagrozili, że, jeśli Polska ogłosi mobilizację, umowne gwarancje tych krajów w stosunku do obrony Polski zostaną automatycznie zerwane. Zostaliśmy sromotnie zdradzeni przez naszych tak zwanych sojuszników. Nie dotrzymali umowy ataku na Hitlera w czasie inwazji Polski. Do dnia dzisiejszego strach jest pomyśleć, co działo się w Polsce od pierwszego dnia inwazji hitlerowskiej. Niemieckie siły zbrojne, mając ogromną przewagę ilościową i techniczną, prawie że zawsze pokonywały bohaterskie, ale słabiej uzbrojone i słabiej wyposażone wojsko polskie. Od pierwszego dnia wojny, służąc jako dowódca plutonu Kawalerii 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich w Wołyńskiej Brygadzie Kawalerii w okolicach Mokra – Krzepice – Wieluń musieliśmy się ciągle cofać, aby nie było okrążenia. Niemcy, mając liczniejszą, lepiej uzbrojoną, szybszą armię o większej i dalszej sile ognia, z mniejszymi czy większymi stratami, szli ciągle naprzód. Morderczym ogniem razili nie tylko polskich żołnierzy, ale strzelali do uciekającej przed nimi ludności cywilnej, do kobiet i dzieci. Pamiętam obraz na który strasznie było patrzeć, jak lotnik niemiecki łatał nisko nad polem i strzelał dopóki nie zabił chłopa orzącego koniem ściernisko. Zabronione było nam strzelać do samolotu, aby pilot nie odkrył ukrytego wtedy właśnie w pobliskim lasku oddziału wojska polskiego. Ogromną szkodę dla wojska polskiego i dla ludności cywilnej wyrządzali liczni osiedleni w Polsce miejscowi Niemcy, którzy znając doskonale okolice i czysty polski język, byli trudni do rozpoznania wśród mas uciekającej ludności, a dawali wojskom niemieckim umówione z góry znaki świetlne. Strzelanie Niemców nie tylko do wojska, ale i cywilnej ludności, kobiet, dzieci, podpalanie miast i wiosek było straszne. Polskie władze wojskowe i cywilne nawoływały przez radio, aby oddziały wojskowe i mężczyźni zdolni do noszenia broni szli na wschód Polski dla reorganizowania nowych oddziałów wojskowych, do przyjmowania i szkolenia nowych rekrutów. Ale wśród nich szły także masy cywilnej ludności, która po prostu uciekała przed wojskami niemieckimi. Od inwazji Niemiec 1 września 1939 r. do inwazji Sowietów 17 września 1939 r., tereny wschodniej Polski były stosunkowo bardziej bezpieczne przed Niemcami i dosłownie pełne uciekinierów z całej Polski. Niebezpieczeństwo stanowiły tylko bandy ukraińskie. Miliony mieszkających w Polsce Ukraińców mówiło po polsku i duża ich cześć współpracowała z Niemcami (Banderowcy). Pamiętam do dziś, jak pewnego dnia wojny, w późne słoneczne popołudnie w lesistej okolicy, plutony kawalerii szły polna drogą – ja z plutonem gdzieś w środku kolumny. Oddziały polskiej piechoty kryły się pod wielkimi kępami drzew liściastych z prawej strony drogi na wielkiej polance, a po lewej stronie było lekkie wzniesienie pól uprawnych. Wzdłuż przydrożnego rowu odpoczywała rozprzężona bateria artylerii konnej. Ja na czele plutonu rozglądałem się po okolicy. Nagle, jeden artylerzysta z mijanej baterii zaczął wołać głośno do mnie, “panie Marianie, panie Marianie.” Zwróciłem się ku niemu i poznałem go natychmiast. Był to kolega z tej samej ulicy co ja, z małego miasteczka, a właściwie osady, Połaniec kolo Sandomierza. Ponieważ pluton mój był w marszu, więc dałem znać swemu zastępcy, aby prowadził pluton, a ja wstrzymałem konia przy nim, i po krótkim powitaniu powiedziałem mu, że jeśli będziemy stali gdzieś blisko, to ja wrócę do niego, aby porozmawiać. Wtedy nagle na czele kolumny oddziału kawalerii zagrała trąbka do ataku, do szarzy. Natychmiast wyciągnąłem szablę z pochwy, dopędziłem swój pluton i na czele plutonu wraz z całym oddziałem kawalerii rzuciliśmy się w bok na okrążająca nas piechotę niemiecką widoczną już z dala wśród drzew. Dowódcy kawalerii chodziło o przebicie się z otaczającego nas pierścienia wojska niemieckiego. Dla Niemców było to zaskoczenie. Chaotycznie zaczęli strzelać, gdy z szablami i lancami siedliśmy im na karki. Padło kilka koni, zsunęło się z siodeł kilku czy kilkunastu rannych i zabitych ułanów. Nasze straty były stosunkowo małe. Przebiwszy się, zaszyliśmy się głęboko w niezajęte jeszcze przez Niemców okoliczne lasy. Ja byłem tylko lekko ranny w głowę, w czoło. Kula karabinowa wystrzelona z boku zdarła tylko skórę. Ułamek sekundy dzielił mnie od śmierci. Nawet nie meldowałem swej rany, gdyż uważałem, że nie ma się czym chwalić. Naturalnie, że nie powróciłem na obiecane spotkanie z artylerzystą. Ale on, widząc z daleka naszą szarżę, widząc padające konie i spadających z koni ułanów, skoro nie powróciłem, myślał że jestem zabity. Po powrocie do domu w Połańcu, zawiadomił moja Matkę, ze zostałem zabity w szarży. Niemcy puszczali czasem wolno do domów zwykłych żołnierzy poddających się polskich oddziałów. Dowódca tego oddziału polskiego poddawał się gdyż był otoczony przez większą siłę Niemców z którymi walczyć nie mógł, bo nie miał już amunicji. Ale jego podwładny dowódca kawalerii postanowił się przebić i udało się. Matka moja dowiedziawszy się o mojej śmierci od rzekomego świadka, załatwiła z księdzem odprawienie za mnie żałobnej mszy świętej z katafalkiem – z pustą trumną, gdyż nie wiedziano czy i gdzie zostałem pochowany. Dopiero przy końcu października wróciłem do Warszawy i dałem znać do domu, ze jestem cały i zdrowy. Tak skończyła się jedyna szarża kawalerii w jakiej ja brałem udział w polskiej regularnej Drugiej Wojnie Światowej. Ale wróćmy do pamiętnego września 1939 r. Na to wszystko dnia 17 września 1939 r. wojska sowieckie przekroczyły granice Polski, witane nierzadko przez naprędce zorganizowane komitety komunistyczne (przeważnie żydowskie), bramami tryumfalnymi, kwiatami i mowami pochwalnymi na cześć Stalina i Rosji. I o ile w czasie dwudziestolecia między wojnami była w Polsce pewna grupa młodzieży i stronnictwo polityczne o podłożu może faszystowskim, które nazywało Polaków wyznania Mojżeszowego, a zwłaszcza biedną jej cześć “żydo-komuną,” to pamiętajmy jednak, że dorastające i już dorosłe pokolenie Polski, które gotowe było poświęcić swe mienie, zdrowie i życie dla obrony wolności Polski z przerażeniem patrzyło na gwałty dokonywane na ludności polskiej przez Niemców, ale z ogromną dezaprobatą patrzyło również lub słuchało opowiadań o budowaniu bram tryumfalnych i mowach powitalnych dla wkraczających do Polski wojsk sowieckich przez Polaków, przeważnie pochodzenia żydowskiego. Niestety, pewna cześć młodzieży i biedoty żydowskiej zgłosiła się lub została wciągnięta do pomocy NKWD i do przygotowywania list do wywozu Polaków na Syberie. Pomagała Rosjanom w aresztowaniach, w przewożeniu na stacje kolejowe, w ładowaniu chorych, starców i dzieci do wagonów i wywożenia całych rodzin w nieludzkich warunkach. To wszystko nie nastrajało przychylnie społeczności polskiej do ludności żydowskiej, zwłaszcza że Niemcy później celowo nagłaśniali te sprawy. Stosunki polsko-ukraińskie były bardzo skomplikowane. Dla przykładu tylko podaje: (a) Szlachecka rodzina Szeptyckich: Jeden z braci był w czasie wojny polskim, cenionym generałem, drugi był Głowa cerkwi ukraińskiej; (b) Rodzina K.: Było trzech braci. Najstarszy przed wojna oficer rezerwy ojska polskiego (zdaje się nauczyciel) wzięty do niewoli w r. 1939 przez Niemców, cały czas wojny cierpiał głód i chłód w obozie oficerskim. Brat jego, również nauczyciel, podał się za Ukraińca i w czasie wojny był zastępcą starosty powiatowego Niemca w Zakopanem i wykonywał wszystkie zarządzenia niemieckie. Po wojnie, obawiając się kary za swoje przewinienia czy też zemsty poszkodowanych, wraz z żoną i córką elegancko ubrani, dobrze odżywieni, wygodnie mieszkali w Niemczech w obozie PD. do czasu wyjazdu na emigracje jako “displaced persons.” Najmłodszy brat zabrany w czasie wojny z domu na roboty do Niemiec wstąpił po wojnie do Polskich Oddziałów Wartowniczych przy Armii Amerykańskiej. Był u mnie w plutonie – bardzo porządny młody człowiek. Ożenił się z poznaną wcześniej córką gospodarza niemieckiego i pozostał w Niemczech. (c) Następny wypadek: Nasz przed wojna powszechnie lubiany były nauczyciel gimnazjalny śpiewu i muzyki w Stopnicy i Busku Zdroju czasie okupacji podał się za Ukraińca, był zastępcą starosty powiatowego i wysługiwał się Niemcom. Mówiono mi, że udawał, że nie poznaje swoich dawnych uczniów. Syn jego ukończył w czasie wojny medycynę, gdzie dla Polaków wszystkie szkoły były zamknięte. Spotkałem go po wojnie w obozie D.P., jako lekarza czekającego z rodziną na wyjazd na emigrację jako “displaced persons.” To był opis Pana Mariana Wojciechowskiego. Zakończenie walk oddziału kawalerii po inwazji sowieckiej na Polskę opisuje On w innym miejscu. Małopolski Klub Rekreacji i Turystyki Konnej im.21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich utrzymywał stały kontakt telefoniczny, mailowy i listowy z Kombatantem Marianem Wojciechowskim. Pan Marian Wojciechowski na bieżąco interesował się naszą działalnością patriotyczną i wychowywania dzieci i młodzieży w oparciu o Chwałę Oręża Polskiego i Pamięć o Męczeństwie Naszego Narodu. Pan Marian Wojciechowski otrzymał z naszego wnioskowania Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej i Medal Pro Memoria. Jedno odznaczenie na naszą prośbę wręczyły mu Polskie Służby Dyplomatyczne w USA, a drugi otrzymał z rąk przedstawiciela Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego - Aleksandra Szczygły w czasie uroczystości 70 rocznicy Bitwy pod Mokrą, w pod omnikiem Pamięci Bohaterów Wołyńskiej Brygady Kawalerii w Mokrej dnia 30 sierpnia 2009r. Pan Marian Wojciechowski był w Polsce w roku 2009, niestety już ostatni raz i uczestniczył w uroczystościach w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, a później z nami (MK21PUN) w dwudniowym Rajdzie Pamięci - Lekcji Historii i uroczystościach 70 rocznicy walk na Polu Bitwy pod Mokrą. Pan Marian Wojciechowski otrzymał od nas kompletny mundur oficera 21puN specjalnie dla niego uszyty na miarę. Uczestniczył z nami przez dwa dni wraz z innymi czterema Kombatantami 21PUN w spotkaniach z młodzieżą i uroczystościach. W czasie uroczystości pod Pomnikiem WBK w Mokrej płomiennie przemawiał. Z nim do Polski przyjechali również przedstawiciele Polonii Amerykańskiej i deputowana do Izby Reprezentantów USA Pani Marcy Kaptur, której dziadkowie pochodzili z Polski. Pomimo posiadanego wieku i odległości zamieszkania pan Marian Wojciechowski był cały czas czynnym Wychowawcą młodzieży i Ambasadorem Polskości. Po uroczystościach pod Mokrą Pan Marian Wojciechowski uczestniczył w centralnych uroczystościach 70 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej z Władzami Państwowymi na Westerplatte. Tam też zabierał głos. Małopolski Klub Rekreacji i Turystyki Konnej imienia 21 Pułku Ułanów Nadwiślańskich jest Organizacją Pożytku Publicznego i z sukcesami realizuje zadania statutowe wychowywania młodzieży w oparciu o naszą Historię, działa na rzecz osób niepełnosprawnych, opiekuje się Kombatantami 21 PUN. Opieka ta polega na wysyłaniu na studia członków Klubu tam gdzie mieszkają Kombatancki i codzienny ich kontakt i opieka nad Kombatantami. Z tych kontaktów powstały spisywane wspomnienia i umiejętności 97 letnich obecnie Kombatantów do korzystania z komputera i Internetu. Kombatanci są przywożeni pod opieką na wszystkie ważniejsze uroczystości i imprezy MK21PUN i uczestniczą w przemarszach Kawalerii Konnej MK21PUN jadąc w składzie szwadronów na bryczkach. Obecność Kombatantów i ich spotkania z młodzieżą to jedyny taki bezpośredni przekaz historii i umiłowania Ojczyzny. MK21PUN jest zorganizowana w 7 Szwadronów i 6 Oddziałów w Polsce południowej i liczy 365 członków, ludzi w różnym wieku i różnych zawodów, oraz kilkuset oczekujących na przyjęcie kandydatów. Wszyscy w Klubie działamy czysto społecznie bez etatów, umów, premii, diet, ryczałtów i jakichkolwiek apanaży zaczynając od prezesów, księgowych, a kończąc na kierowcach koniowozów. Z ważniejszych imprez organizowanych od 13 lat są międzynarodowe Konne Biegi na Orientację w Terenie imienia generała broni Józefa Hallera i międzynarodowe Pielgrzymki Konne i Zaprzęgów Konnych do Kalwarii Zebrzydowskiej dla uczczenia Pamięci Żołnierzy Polskich – Bohaterów Września 1939r, Trzydniowe Lekcje Historii na Polu Bitwy pod Mokrą z uroczystościami rocznicowymi, śpiewaniem patriotycznym, Apelem Poległych na Cmentarzu w Miedźnie i Uroczystymi Mszami pod Cudownym Obrazem Matki Boskiej na Jasnej Górze w intencji Żołnierzy Wołyńskiej Brygady Kawalerii. Jesteśmy organizatorami Uroczystych przemarszy Kawalerii Konnej w czasie oficjalnych uroczystości 3 Maja i 11 Listopada w Krakowie. Itd.
Niestety co roku żegnamy kolejnych naszych Kombatantów . Z wielkim uporem i aktywnością staramy się by mieli niezależnie od miejsca ostatniej drogi w Polsce pogrzeb z ceremoniałem wojskowych i najwyższym uhonorowaniem. Dzięki współpracy z Ministerstwem Obrony Narodowej, Urzędem do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Wojewodami i Kancelarią Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej pochowaliśmy z honorami wojskowymi w ostatnich latach: w Kraśniku pułkownika Jerzego Taczalskiego, w Lublinie Rotmistrza Wacława Zawadę, w Krakowie Rotmistrza Wojciecha Kaznowskiego i w Bielsku Białej Zygmunta Fabera. Wszędzie odchodzący na „Wieczną Warte” mieli asystę wojskową, salwy honorowe, zagrane na trąbce „pożegnanie dnia”, sztandar i mundury kawaleryjskie 21PUN. W chwili gdy dowiedzieliśmy się o zgonie Mariana Wojciechowskiego w USA postanowiliśmy przynajmniej podjąć starania odpowiedniej oprawy Jego pogrzebu. Organizację tych starań Klub powierzył jednemu z najlepszych w Polsce i Europie Organizatorowi Firm, Zespołów Ludzkich, Stowarzyszeń i Imprez. Zbigniew Strzeżywój Burzyński, bo o nim mowa to jeden z nielicznych, jak nie jedyny organizator, który potrafi zorganizować wszystko w dodatku bez dostatecznych środków finansowych i technicznych. A w przypadku pogrzebu Mariana Wojciechowskiego barierą udziału naszego w pogrzebie były koszty przelotów do USA, przejazdów, wyżywienia i zakwaterowania. Pierwsze rozeznania w polskim „Locie” wykazały, że na sam przelot trzeba wpłacić od osoby około 6000 złotych, nie mówiąc o kosztach wizy, przejazdów, wyżywienia, zakwaterowania i ubezpieczenia. O chęci udziału w pogrzebie poinformowaliśmy naszych oficerów. Jednocześnie Zbigniew Burzyński informował wszystkich o kosztach i w przypadku chęci uczestnictwa pytał o możliwości każdego w udziale własnym finansowym. Większość oficerów wyraziła niemożliwość udziału w wyprawie z uwagi na problemy rodzinne i brak urlopu. Wystąpiliśmy pisemnie do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych o spowodowanie by na pogrzebie Kombatanta była w mundurach delegacja Polskiego Wojska ze sztandarem, zagraniem mu nad grobem na trąbce „pożegnania dnia” i oddaniem salwy honorowej, lub w przypadku braku takiej możliwości o dofinansowanie wylotu delegacji Klubu w mundurach. Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wyraził chęć dofinansowania, ale z powodu fizycznego braku środku było to niemożliwe. Z podobną prośbą zwróciliśmy się do Ministra Obrony Narodowej, do Ministra Spraw Zagranicznych, do Premiera Rzeczypospolitej Polskiej i do Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Pan Premier naszą prośbę skierował do realizacji do Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, gdzie byliśmy wcześniej na początku naszej drogi. Minister Obrony Narodowej wyraził chęć finansowania, ale procedury przetargowo-konkursowe musiałyby trwać co najmniej 21 dni i to było za długo. Jednocześnie Minister Obrony Narodowej w porozumieniu z Ministrem Spraw Zagranicznych skierował sprawę udziału przedstawicieli Polskiego Wojska w pogrzebie do realizacji przez Polskiego Attache Wojskowego w Waszyngtonie. To już było dla uhonorowania zmarłego coś. Wkrótce porozumiał się telefonicznie ze Zbigniewem Burzyńskim Attache z Waszyngtonu i zapewnił o udziale w polskich mundurach, w pogrzebie dwóch Zastępców: komandora podporucznika Konrada Szymańskiego i majora lotnictwa Macieja Woźniaka. Jednocześnie z poszukiwaniami środków finansowych szukaliśmy możliwości tańszego przelotu tam i z powrotem. Ceny najdroższe miał polski „Lot”, Tańsze były brytyjskie linie lotnicze i niemieckie. Ceny zmieniały się z godziny na godzinę, różne w różne dni tygodnia i w zależności od ilości godzin przelotu i miejsc docelowych. Przelot z Krakowa, lub z Warszawy do Toledo i powrót innymi liniami niż polskie można było już zrealizować za 4500 do 5000 złotych od osoby. Ponieważ chcielibyśmy by w pogrzebie uczestniczył trzyosobowy poczet sztandarowy i trębacz to znaczy minimum 4 osoby to koszt samego przelotu wynosił by 20 000 złotych. 20 000 złotych to dla członków Klubu i samego Klubu nie prowadzącego działalności gospodarczej kwota nieosiągalnych marzeń. Ale przy staraniach w wielu kierunkach w Polsce i USA coś zaczęło w sprawie dziać. 500 złotych obiecał i dał Alfred Gibas, 2000 złotych i 300 dolarów dał nie zamierzający lecieć w składzie delegacji Zbigniew Burzyński. Rodzina Pana Mariana Wojciechowskiego obiecała rozeznać możliwości taniego zakwaterowania i wyżywienia w czasie naszego pobytu w Toledo. O tych naszych staraniach i problemach dowiedziała się znana nam z 2009 roku Przedstawicielka do Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych Pani Marcy Kaptur. Najpierw obiecała nam zorganizować darmowe wyżywienie i zakwaterowanie w Toledo, a później rozpatrywała dofinansowanie z Fundacji założonej przez swoją Mamę Anastazję 2000 dolarów. W ostatniej chwili przed wylotem po paru „mostach telefonicznych narad” Pani Kongreswomen zobowiązała się do dofinansowania naszej wyprawy w wysokości 3000 dolarów i zrealizowała tą obietnicę. Również, ponieważ znacznie taniej kosztował przelot do pobliskiego o 350 km od Toledo Chicago zarezerwowała nam i opłaciła przejazd autobusem z Chicago do Toledo w dniu 14 lipca 2011r. Zaplanowaliśmy najtańszy z możliwych Przelot do Chicago dnia 13 lipca 2011 i powrotem z Nowego Jorku dnia 21 lipca 2011do Krakowa i zapłaciliśmy w ostatniej chwili w przeddzień wylotu z uwagi na ceny „Last minutę” i zbieranie do ostatniej chwili zespołu do wylotu. Również wizy z powodu kompletowania zespołu z pomocą pani Kongreswomen były odbierane ostatnie w dniu wylotu. W sumie oprócz obiecanych 3000 dolarów z USA, 500 złotych od Alfreda Gibasa z Firmy Elpida z Inwałdu i 2000 złotych i 300 dolarów od Zbigniewa Burzyńskiego każdy z uczestników musiał z własnej kieszeni dołożyć równowartość 500 dolarów tzn 1450 złotych i zapłacić za wizę 406 złotych. Udało się, że w zakupywane w ostatnim dniu bilety na samoloty Lufthansy znalazły się cztery ostatnie wolne miejsca. Zgromadzone fundusze dały razem w przeliczeniu na złotówki 8700+500+2000+5800 to jest razem 17 000 złotych. Bilety z Krakowa 13..07. do Chicago i powrót 21.07. z Nowego Jorku kosztowały nas z ryzykiem „Last minute” 13 500 złotych. Zespół biorący udział w „wyprawie” do ostatniej chwili nie był pewny. W ostatniej chwili na 2 dni przed wylotem zrezygnował jeden z oficerów, który nie otrzymał urlopu, inny nie miał możliwości dania wkładu własnego, a inny w dzień przed wylotem zgłosił, że wygrał dla dwóch osób darmowy pobyt kilku dni we Włoszech. W gronie osób, które zrezygnowały były osoby mogące porozumieć się w języku angielskim. W zespole lecącym była dobra znajomość języka niemieckiego, rosyjskiego i polskiego, ale w języku angielskim nikt porozumieć się nie potrafił. Zdecydowaliśmy się jednak lecieć z ufnością, że damy sobie radę i tak się stało. Zespół Andrzej Kosek oficer MK21PUN z zawodu Dyrektor muzyczny w Bazylice Ojców Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej - znany śpiewak operowy z pięknym głosem tenor bohaterski z zadaniem śpiewania i grania na trąbce, oraz poczet sztandarowy: starszy wachmistrz Zbigniew Wierciak, podporucznik MK21PUN Krystyna Wierciak - Kwatermistrz MK21PUN i Zbigniew Strzeżywój Burzyński - Komendant MK21PUN. Delegacja zabrała ze sobą sztandar, woreczek z ziemią uroczyście pobraną dnia 8 lipca na Polu Bitwy pod Mokrą koło Częstochowy, szkaplerzyk i obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej od Kapelana Jasnogórskiego Ojca Dominikanina Eustachego Rakoczego, zabytkową wojenną trąbkę, proporce 21PUN i WBK, oraz zdjęcia Mariana Wojciechowskiego i Pani Marcy Kaptur z czasu ich pobytu z nami na Polu Bitwy pod Mokrą w sierpniu 2009r.
W styczniu 2011. Klub wystąpił do Kancelarii Prezydenta RP o przyznanie Marianowi Wojciechowskiemu Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Kancelaria Prezydenta RP w lutym odesłała wniosek by zgodnie z procedurami załatwiać sprawę Krzyża za pośrednictwem Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych ponieważ Marian Wojciechowski nie posiadał już obywatelstwa polskiego. Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych wydał opinię pozytywną na wniosku i po zgonie wniosek odnaleźliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Sprawę zakwalifikowania wniosku na wniosek o pośmiertne przyznanie Krzyża Oficerskiego pomagał nam załatwiać pan pułkownik Zbigniew Krzywosz w UdSKiOR i pani Sylwia Toporowska w MSZ, którym serdecznie za zaangażowaną aktywność dziękujemy. Po podpisaniu wniosku przez Ministra Radosława Sikorskiego wniosek trafił do Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który przyznanie Krzyża podpisał w przeddzień pogrzebu. Dziękujemy Pani Annie Markiewicz z Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej za pomoc. Odznaczenie nie było na pogrzebie dla Rodziny wręczone, ale zastępcy polskiego Attache z Waszyngtonu odczytali pismo o przyznaniu pośmiertnie odznaczenia. Odznaczenia, które nie jest przyznawane dla osób bez obywatelstwa polskiego, lub są to rzadkie i wyjątkowe przypadki. Mieliśmy trąbkę, trębacza, śpiewaka, poczet sztandarowy, obecność w mundurach dwóch Zastępców Polskiego Attache Wojskowego z Waszyngtonu z pięknym wieńcem biało czerwonych kwiatów. Na miejscu zorganizowana została kompania honorowa z Weteranów Legionu Ameryka z salwami honorowym i czarny koń. Teraz zaczęła się przygoda w wielkim świecie bez znajomości języka. Z Krakowa małym samolotem Lufthansy dolecieliśmy po 2 godzinach lotu do Monachium i tam po następnych 2 godzinach czekania wsiedliśmy do ogromnego, na kilkaset osób samolotu który dostarczył nas po 9 godzinach lotu na wysokości 11 km nad północnym Atlantykiem, Islandią i Kanadą do Chicago. Lecąc do USA zyskaliśmy jeden dzień. W Chicago wyszliśmy przed budynek lotniczy lotniska O,Hara i co dalej. Po rozmowach Zbigniewa Burzyńskiego z kierowcami autobusów hotelowych za pomocą kartki papieru i rąk kierowca zamiast do umówionego wg. nas Motelu zawiózł nas i wysadził w Hotelu Hilton. W Hiltonie nikt nie mówił po niemiecku, rosyjsku, ani po polsku, a nie rozumieliśmy że nasze najnowsze karty kredytowe bez wypukłości jak na początku istnienia kart w Polsce nie są przyjmowane w czytnikach, a zapłata dolarami jest uznawana za brak wiarygodności i jest konieczne złożenie w kasie hotelowej kilkuset dolarów depozytu. Dodatkowym utrudnieniem w USA jest to że nikt nie chce przyjąć dolarów w większym nominale jak 20 dolarów. Ponieważ nie rozumieliśmy dlaczego nasze najnowsze karty bankowe nie są w USA honorowane i nie rozumieliśmy o jaki depozyt chodzi recepcja Hiltona poprosiła z innego, pobliskiego Hotelu Polaka Marcina któremu serdecznie dziękujemy za pomoc w dogadaniu się. Marcin i następnie jego Kierownik Hotelu Hilton - Pan Rob Palleschi serdecznie się nami zaopiekowali i pomogli nam zakwaterować się w Hiltonie za rozsądną cenę i zamówić wyżywienie. Niniejszym dziękujemy im serdecznie za pomoc. Na drugi dzień dnia 14 lipca pojechaliśmy najtańszym, rozsądnym środkiem lokomocji tzn. taksówką do Chicago i tam po zwiedzaniu miasta wsiedliśmy do właściwego zarezerwowanego i opłaconego przez Panią Marcy Kaptur autobusu, którym przez kilka stanów dojechaliśmy już o zmierzchu do miejscowości Perrysburg w pobliżu Toledo. Tam czekała na nas ze słownikiem Katherin - asystentka Pani Kongreswomen, która nas nakarmiła w pobliskim barze i zawiozła na kwaterę nad sklepem z antykami. ( Indiana Ave 114) Różnica czasu 6 godzin nie dawała nam jednak normalnie spać. Cały czas piękna pogoda i upał nie pozwalający nic jeść. Zresztą jedzenie fatalne w smaku i bez możliwości wyboru w zakupie. Ogromne ilości napojów są konieczne i bez klimatyzacji w mieszkaniach, biurach, samochodach i autobusach trudno byłoby funkcjonować i może wyżyć. W dniu następnym 15 lipca na śniadanie zabrali nas samochodami do podobnego jak Mac Donald baru dwaj starsi panowie o korzeniach polskich. Niestety nie znali ani jednego słowa po polsku na początku rozmowy i wzruszającym było jak jeden z nich ( 80/90 lat) patrząc na nas czy dobrze mówi powiedział słowo „dziadziuś”. Później jeszcze jakieś słowa polskie im coś mówiły. Z nimi zwiedziliśmy Fort Meigs. W godzinach popołudniowych pod opieką asystentki Katherin uczestniczyliśmy w kilkugodzinnych wspominkach o Marianie Wojciechowskim w sali domu pogrzebowego. Tam też z nami lokalna gazeta zrobiła za pośrednictwem tłumacza wywiad, który w dniu następnym ukazał się w Toledo. Dnia 16 lipca, w sobotę pod kościołem świętego Wojciecha w polskiej dzielnicy Toledo spotkali się o godzinie 9,30 uczestnicy pogrzebu: My w mundurach ułańskich 21PUN, Zastępcy Attache w mundurach lotnictwa i polskiej Marynarki Wojennej, Polonia, również w strojach góralskich i krakowskich, Weterani Polscy i Weterani Amerykańscy z Legionu Ameryka. Była Pani Kongreswomen Marcy Kaptur. Był też czarny koń z butami odwrotnie założonymi. Na mszy przemawiali oprócz Pani Kongreswomen, Zastępcy Polskiego Attache i przyjaciele Zmarłego. Śpiewał nasz Andrzej Kosek - tenor bohaterski. Wnuki Mariana Wojciechowskiego w czasie Mszy przyniosły chleb i wino, a nasza Krystyna Wierciak woreczek ziemi z Pola Bitwy pod Mokrą i później wręczyła Córce Kombatanta zdjęcia z Jego pobytu w Polsce w roku 2009 i proporzec 21PUN. Następnie na cmentarzu, na który wszyscy wjechali samochodami stworzyliśmy szpaler wspólnie z Polskimi Kombatantami i Weteranami z Legionu Ameryka. Z uwagi na zasłabnięcie Weterana Sztandar Amerykański na cmentarzu trzymał w mundurze polskiego ułana Zbigniew Burzyński. Andrzej Kosek na zabytkowej trąbce pięknie zagrał „ pożegnanie dnia” nad grobem, a Legion Ameryka wystrzelił trzykrotnie salwę honorową. Zastępcy Polskiego Attache złożyli na grobie piękny wieniec z biało czerwonych kwiatów. Na zakończenie pogrzebu odpięty został z trąbki proporzec Wołyńskiej Brygady Kawalerii i wręczony Córce Zmarłego przez Zbigniewa Burzyńskiego. Niemożliwe stało się możliwym i Bohater z Pola Bitwy pod Mokrą ułan 21PUN Marian Wojciechowski miał na obczyźnie piękny wojskowy pogrzeb w ceremoniale zgodności zwyczajów polskich i amerykańskich. Po pogrzebie było spotkanie w Sali przy kościele świętego Wojciecha w Toledo, śpiewy patriotyczne i rozmowy. Tam też zdecydowaliśmy, że w drodze do Nowego Jorku skorzystamy z możliwości zabrania się samochodem dyplomatycznym Zastępców Attache do Waszyngtonu i spokojnie zwiedzimy Waszyngton i później Nowy Jork. Panowie Zastępcy Attache pomogli nam telefonicznie zarezerwować pokój w Hotelu Sheraton na obrzeżach Waszyngtonu i z nimi tam po kilku godzinach drogi dotarliśmy. I znowu z uwagi na brak przydatnych kart kredytowych zapłaciliśmy dolarami i musieliśmy złożyć kilkaset dolarów depozytu jako, że przez kartę kredytową nie byliśmy identyfikowalni w bazach danych. Zresztą dyrekcja hotelu telefonowała również do Polskiej Ambasady kim jesteśmy, że przyjechaliśmy samochodem na numerach dyplomatycznych i płacimy dolarami, a nie kartą kredytową jak normalni ludzie. W pobliżu Hotelu była końcowa stacja metra Shady Grove, skąd czerwoną linią metra przez dwa dni docieraliśmy do centrum Waszyngtonu, który zwiedzaliśmy.
Ale najważniejsze z naszego pobytu w USA oprócz udziału w pogrzebie Mariana Wojciechowskiego było poznanie Przyjaciół jakich trudno spotkać na całym świecie. Kilka godzin wspólnego podróżowania z Toledo do Waszyngtonu i rozmów w czasie tej podróży spowodowało że Zastępcy Polskiego Attache w Waszyngtonie uznali nas na tyle interesujących i pozytywnie nastawionych do życia że zostaliśmy zaproszeni do ich prywatnego, rodzinnego domu na obiad ugotowany przez jedną z Małżonek Małgosię Szymańską,a druga Asia Woźniak upiekła dla nas tort i z małżonkiem majorem Maćkiem Woźniakiem przyszła na spotkanie z nami. Dzieci Państwa Szymańskich pokochały naszą ułankę Krysię uznając ją za najlepszą ciocię i nie chciały jej wypuścić. W drugim dniu gościny Krystyna ugotowała wspaniałe pierogi z mięsem, a Zbigniew Burzyński bardzo dobry polski bigos. No i te rozmowy Polaków na obczyźnie. Już teraz wiemy, że ta nawiązana Przyjaźń przetrwa odległość i czas i będzie kontynuowana kiedyś w Polsce. Tam też w czasie rozmów skonkretyzował się pomysł Zbigniewa Burzyńskiego, o którym wstępnie rozmawiał on z Panią Kongreswomen w Toledo o powołaniu do życia Fundacji Amerykańsko-Polskiej wymiany młodzieży imienia Mariana Wojciechowskiego. Po dwóch dniach pobytu w Waszyngtonie pojechaliśmy autobusem z przygodami do Nowego Jorku i zakwaterowaliśmy się w Hotelu Ramada koło lotniska Newark. Przez dwa dni zwiedzaliśmy Nowy Jork i później wróciliśmy z Lotniska Nowy Jork - Newark niemieckimi liniami Lufthansy poprzez Frankfurt do Krakowa. Nad Atlantykiem lecieliśmy 6 godzin na wysokości 11 km, na wprost do Europy.
Od razu po wylądowaniu w Krakowie dotarliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej i włączyliśmy się do współorganizowanej przez nas Międzynarodowej Imprezy Sportowej Osób Niepełnosprawnych. . Dziękujemy jeszcze raz serdecznie za pomoc i opiekę w czasie naszego pobytu w USA. Specjalne serdeczne podziękowania dla Pani Marcy Kaptur, dla Pani Hanny Wojciechowski, dla Pana Konrada Szymańskiego, dla pani Małgorzaty Szymańskiej , dla pana Macieja Woźniaka z Małżonką Asią, dla Pana Marcina z Hotelu Hilton w Chicago, dla Kierownika w Hotelu Hilton w Chicago Pana Roba Palleschi, dla Państwa z naszej kwatery nad Antykwariatem (114 Indiana Ave w Perrysburgu) i dla wszystkich którzy nam pomogli i okazali zrozumienie dla szalonego pomysłu 10 dniowego pobytu w USA bez znajomości języka. Dziękujemy serdecznie tym wszystkim, którzy przyczynili się do uhonorowania Mariana Wojciechowskiego w ostatniej Jego drodze.Dziękujemy Panu Prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, Ministrowi Obrony Narodowej, Ministrowi Spraw Zagranicznych, oraz szczególnie osobom, dzięki których zaangażowaniu aktywnego działania można było przyznać Krzyż Oficerski OOP Marianowi Wojciechowskiemu - Pani Sylwii Toporowskiej z MSZ, Panu Zbigniewowi Krzywoszowi z UdSKiOR i Pani Annie Markiewicz z Kancelarii Prezydenta RP. Z wyrazami Szacunku! Marek Eustachiusz Kiersztyn Prezes, Krzysztof Roman Burzyński Vice Prezes, Zbigniew Strzeżywój Burzyński Organizator Odpowiedzialny Szanowni Państwo Niniejszym przedstawiamy projekt powołania Fundacji Amerykańsko-Polskiej wymiany młodzieży imienia Mariana Wojciechowskiego. Fundacja miałaby na celu rozwijanie przyjaźni między Narodami Ameryki i Polski poprzez wymianę młodzieży, wzajemne poznawanie historii, zwyczajów, języka, zabytków i przyrody. Z Ameryki na miesięczne turnusy trafiała by młodzież mająca korzenie polskie, oraz dzieci żołnierzy amerykańskich walczących razem z Polakami w Iraku i w Afganistanie. Kandydaci musieliby spełnić również warunek wolontariackiej działalności pomocy osobom niepełnosprawnym itp., oraz przygotowanie przed wyjazdem znajomości 50 słówek i 15 zwrotów polskich. Z Polski na miesięczne turnusy do Ameryki trafiała by młodzież z Organizacji Pożytku Publicznego i Harcerstwa, oraz dzieci Żołnierzy Polskich walczących razem z Amerykanami w Iraku i Afganistanie. Każdego kandydata obowiązywał by okres 2 letniej działalności społecznej na rzecz osób niepełnosprawnych i przygotowanie znajomości 50 słówek i 15 zwrotów w języku angielskim (amerykańskim). Starty i lądowania wszystkich grup w każdą stronę odbywały by się w Monachium, lub Frankfurcie. Po drodze do Polski i z Polski wszystkie grupy odwiedzały by Brukselę i odbywały spotkania poznawcze z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego. Tak więc rozwijanie Przyjaźni Amerykańsko-Polskiej z poznawaniem i uznawaniem roli wiążącej Unii Europejskiej w tej rozwijanej Przyjaźni. Grupy młodzieży wędrowały by po przyjaznym Kraju busami w grupach 6 uczestników, Kierownik Zespołu, Nauczyciel języka i kierowca. W zależności od środków pozyskanych i zainteresowania można byłoby stworzyć trasy i bazy zakwaterowania, gdzie po wyjeździe jednej grupy meldowała by się na pobyt np. tygodniowy grupa następna. Przyjaźń i braterstwo broni należy tworzyć od ludzi młodych, dlatego oczekujemy zainteresowania Amerykańskich i Polskich Instytucji i Firm, ale również Instytucji Unii Europejskiej, która docenić powinna rozwój Przyjaźni Narodów Ameryki i Polski w oparciu o istnienie Unii Europejskiej. Potrzebnych kierowców, nauczycieli, kwatery, wyżywienie i samochody potrafimy zorganizować na najwyższym poziomie.
Prosimy o rozpatrzenie możliwości współtworzenia Fundacji rozwoju Przyjaźni Amerykańsko - Polskiej i rozwoju wymiany młodzieży . imienia Mariana Wojciechowskiego jako jej celu statutowego. Do realizacji zadania delegujemy Zbigniewa Strzeżywoja Burzyńskiego i oddajemy do dyspozycji wszystkie siły Klubowe. Z wyrazami szacunku! Marek Eustachiusz Kiersztyn Prezes MK21PUN Krzysztof Roman Burzyński Vice Prezes MK21PUN Polecenie przyjmuję: Zbigniew Strzeżywój Burzyński
AKT UROCZYSTEGO POBRANIA ZIEMI Z POLA BITWY POD MOKRĄ. MY NIŻEJ PODPISANI SWOIM ZAANGAŻOWANIEM PATRIOTYCZNYM, PODPISAMI I POWAGĄ PEŁNIONYCH PRZEZ NAS URZĘDÓW ZAŚWIADCZAMY, ŻE SZABLAMI UŁAŃSKIMI DNIA 8 LIPCA 2011r. w PIĄTEK POBRALIŚMY UROCZYŚCIE NA POLU BITWY POD MOKRĄ ZIEMIĘ ZROSZONĄ 1 WRZEŚNIA 1939r. KRWIĄ POLSKICH UŁANÓW Z 21 PUŁKU UŁANÓW NADWIŚLAŃSKICH. PRZY TEJ POBRANEJ ZIEMI Z POLA WALKI MODLITWY ODPRAWIŁ I WIZERUNEK MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ DOŁĄCZYŁ KAPELAN JASNOGÓRSKI OJCIEC PAULIN EUSTACHY RAKOCZY. ZIEMIA TA ZOSTANIE PRZEWIEZIONA DO TOLEDO w USA i ZŁOŻONA do GROBU OSTATNIEGO OFICERA 21PUN we WRZEŚNIU 1939r. - MARIANA WOJCIECHOWSKIEGO przez DELEGACJĘ w MUNDURACH UŁAŃSKICH 21PUN z MAŁOPOLSKIEJ KAWALERII 21PUN z KRAKOWA w CZASIE JEGO POGRZEBU DNIA 16 LIPCA 2011r. Kapelan Jasnogórski Ojciec Eustachy Rakoczy, Henryk Owczarek Prezes Klubu Pamięci Wołyńskiej Brygady Kawalerii i Radny. Henryk Kiepura Vice Starosta Powiatu Kłobuckiego. Andrzej Szczypiór Wójt Gminy Miedźno. Marcin Sznober Radny Gminy Miedźno, Zenon Łakomski Historyk Ostrowy, RTSK w Miedźnie, Grażyna Sohaus Gminny Ośrodek Kultury Miedźno Jerzy Bardziński Wilkowiecko Jerzy Stawiarz - Dowódca Kadrowego Oddziału MK21PUN Częstochowa Starszy wachmistrz Zbigniew Wierciak – Chorąży MK21PUN Starszy wachmistrz Stefan Krzeszowski-Kania - Opiekun Kombatantów MK21PUN Major Zbigniew Strzeżywój Burzyński – Komendant Małopolskiej Kawalerii 21PUN Szanowny Panie Burzynski, Dziękujemy serdecznie raz jeszcze za przybycie do USA na pogrzeb mojego Ojca, Mariana Wojciechowskiego, i za piekny, niezwykły i wzruszający udział w ceremoniach i pogrzebie. Cala rodzina jest bardzo wdzięczna. Załączam informacje jak skontaktować sie z naszym honorowym konsulem w Las Vegas. Pan Petkus (nie mówi po polsku, ale jego zona świetnie zna język polski) ma kontakty i z Ambasada, i z Konsulatem polskim w Los Angeles. Juz wspomniał mi ze bedzie sie staral zeby te odznaczenia mozna bylo przyznac tutaj w Las Vegas w polskiej spolecznosci. Obszerniej odpisze pozniej, niestety jestem zaangazowana w pracy i nawet teraz pracuje przy komputerze w domu. Pozdrawiamy serdecznie, Hania Wojciechowska z Rodzina w USA John Petkus
Honorary Consul Consulate of the Republic of Poland in Las Vegas Email:
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Phone: +1-702-368-7974 Fax: +1-702-364-9915 |