Stajnia w Mysłowicach w TVN24 |
|
Wtorek, 15 Czerwiec 2010 18:41 |
 Telewizja TVN24 wyemitowała materiał dotyczący klaczy, której podczas załadunku do przyczepy został urwany fragment języka. Materiał zawiera również nagranie z kamery monitoringu z miejsca zdarzenia. Materiał dostępny jest tutaj...
|
2) Panie Sławku - dlaczego nie ujawnił Pan wizerunku tak jak dziewczyny i J.? Czyżby Pan się czegoś obawiał? Gratuluję tego fragmentu, gdzie ze ślepą furią, jak sam Pan to ujął, bije Pan Sali po zadzie - a nie mówiłam, że nie jest Pan wcale lepszy od J.? Panie Rey, gratuluję zaślepienia i omamienia przez Sławka, dla mnie on jest współwinny tej tragedii!
Po drugie znam kulisy nagrywania tego materiału i nieszczególnie obiektywne podejście realizujących materiał dziennikarzy, nie dziwi mnie więc szczególnie, że właściciel nie miał ochoty publikować swego wizerunku, choć szczerze mówiąc nie polepsza to postrzegania jego roli w tej sprawie przez szeroką publiczność i tym bardziej naraża na krytykę i podejrzliwość. Należy jednak pamiętać, że nie każdy ma zamiar publicznie wyjaśniać i uzasadniać w mediach że nie jest wielbłądem.
Prawdą jest też, że cała ta sprawa po prostu nie powinna się była wydarzyć, gdyby instruktorzy tam pracujący mieli odrobinę rozumu, kompetencji i wyobraźni, właściciele koni zdobyli nieco więcej wiedzy na ich temat przed podjęciem decyzji o zakupie zwierzęcia, a rozmaite stowarzyszenia i inspekcje reagowały należycie na niepokojące sygnały zamiast zamiatać sprawę pod dywan.
Dlatego co prawda uważam że gratulacje mi się nie należą, ale nadal z chęcią będę słuchał racji każdej strony, tak jak dotąd.
Myślę też, że właśnie taki ton wypowiedzi właściciela świadczy o jego świadomości swojej winy. Proszę pamiętać, że zrobił on bardzo wiele by otoczyć skrzywdzonego konia należytą opieką, zaś gospodarze ośrodka i pomysłodawcy "cygańskiej" czy jak kto woli - "kozackiej" metody - praktycznie nic. Tłumaczenie prezeski że "nie zdawała sobie sprawy że można cienkim sznurkiem odciąć koniowi język" mówi samo za siebie i waży o wiele więcej, niż widok właściciela przy załadunku.
Każdy ma jednak prawo do swojego zdania, myślę że przede wszystkim istotne jest, by cała ta sprawa nie "rozeszła się po kościach" i jak zwykle nie zakończyła symbolicznym pogrożeniem palcem winowajcom i w najlepszym razie nawiązką w wysokości 100 zł na rzecz TOZ.
Pozdrawiam
Mikołaj Rey
Czekam z niecierpliwością na szczęśliwy koniec.
Po drugie sam jestem właścicielem ośrodka jeździeckiego w którym stoi ok. 60 koni, z czego spora część to właśnie konie prywatnych właścicieli, którzy w większości startują na zawodach. Jakoś nie mam problemów z tym, by moi klienci traktowali swoje konie jak należy, a gdy raz zdarzyło się, że dość znany zawodnik, reprezentant kraju posiadający mistrzowską klasę sportową sprał konia batem po głowie za odmowę skoku, sprawę skierowałem do Komisji Prawa i Dyscypliny PZJ, co skończyło się ukaraniem tegoż osobnika.
Być może faktycznie po prostu usiłuję pojąć motywy zachowań ludzi starając się ich pochopnie nie osądzać i nie oskarżać, gdyż - jak gdzieś ktoś mądrze powiedział - kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień.
Sprawą zajęła się prokuratura więc z pewnością rozważona będzie również wina lub współudział właściciela. Zastanawiam się tylko, dlaczego z poświęceniem wartym lepszej sprawy wszyscy tak się tego czepiają? Nawet zakładając 100% odpowiedzialność właściciela za takie zdarzenie, ma on o wiele mniejszy wpływ na dobrostan zwierzęcia, które widuje kilka razy w tygodniu albo rzadziej, niż właściciel czy gospodarz ośrodka, odpowiadający za całokształt utrzymania tam zwierząt przez 24h/dobę, żywienie, opiekę, sposób traktowania, leczenie, zachowanie pracowników itd.
Do p. Sławka nikt najpewniej konia w pensjonat nie postawi, ani też nie zgłosi się do niego na szkolenie jeździeckie, bo nawet nie prowadzi takiej działalności, zaś do właścicieli ośrodka w którym rzecz miała miejsce - owszem. Stąd większy ciężar jaki przykładam do kwestii ośrodka jeździeckiego.
Poza tym wciąż przewija się problem "zakazać prowadzenia ośrodka, zbliżania się do zwierząt" itd. OK - właściciel Sali dostał nauczkę do końca życia i nie sądzę, by szybko miał ochotę wracać w siodło i zajmować się końmi (przynajmniej tak wynika z mojej z nim rozmowy), zaś gospodarze Purusa - żyją z tego i z pewnością dobrowolnie nie zajmą się czym innym, bo jest to ich sposób na zarabianie i życie.
Czekajmy co powie prokurator, potem sąd, a w międzyczasie starajmy się działać pozytywnie na rzecz całej sprawy dobrostanu zwierząt, a nie prześcigajmy się jedynie w inwektywach i pomysłach na wymyślne chińskie tortury, kryjąc się skrzętnie za internetową anonomowością.
Przez takie sytuacje wstydzę się, że jestem człowiekiem!
Zajmuję się końmi 30 lat, nie znam się na szczegółach metod naturalnych, ale jakoś prawie wszystkie moje konie wchodzą do przyczepy bez żadnych oporów, a te bardziej bojaźliwe czy mniej doświadczone spokojnie przyuczamy do tego gdy przyczepa stoi na podwórku i nie ma presji czasu że zaraz trzeba jechać itd.
Grubo zanim zaczęto lansować u nas metody naturalne nauczyłem swoje konie chodzić bez ogłowia, bawić się w berka itd. Koń musi być dla człowieka partnerem a sport wspólną zabawą, a nie wyzywaniem swoich ambicji i frustracji kosztem zwierzęcia.
Jak ktoś chce też mogę tego nauczyć, choć szkolenie nie będzie się nazywać po angielsku, a metoda nie będzie miała mądrej nazwy, za to z pewnością będzie skuteczna i przyjazna dla konia, a chyba o to chodzi.
O certyfikatach, licencjach i zezwoleniach na działalność ośrodków jeździeckich już pisałem wcześniej, więc cieszę się że Pan Andrzej ma podobne zdanie.
Dziękuję
Jednak nie rozumiem takiego tłumaczenia, że ktoś jest laikiem jeździectwa....dopiero zaczyna i uczy się.... Wystarczy się zastanowić "czy było by mi dobrze mieć taki sznurek na języku......?" Rozumiem, że mogą być to metody pani prezes i ze względu na jej doświadczenie z końmi można jej słuchać. Ja też słucham osób doświadczonych, ale kiedy może stać się krzywda mojemu koniowi mówię nie i tyle. Niech Pan o tym pamięta i dba o tego konia.
Myślę, że nie trzeba być miłośnikiem koni by czuć się bardzo źle oglądając materiał. Kiedy dowiadujemy się, że nie jest to zdarzenie jednorazowe...żaden komentarz nie wydaje się być właściwy. Po obejrzeniu materiałów na temat stajni, wiem, że pani prezes nie ma pojęcia o jeździectwie ale nie w tym rzecz. Czy zastanawiamy się nad innym aspektem tego zdarzenie? Skoro pani Jola traktuje w ten sposób konie to możemy domniemywać, że jest w stanie potraktować tak każde inne stworzenie. Ja jako kobieta czuję wstyd za Pani zachowanie pani Jolu. Czy zastanawiała się Pani jaką traumę zgotowała Pani świadkom tego zdarzenia? Szczególnie tym nieletnim?
Czy bierzemy pod uwagę jaki wpływ mają tego typu zdarzenia na psychikę dzieci?
Dziewczynom gratuluję odwagi.
Ania
Może by tak zajęcia z etyki wprowadzić - w ramach szkoleń?
To żart oczywiście panie Mikołaju.
Kilka godzin choćby najlepszego szkolenia nic nie zmieni. Dlatego tak ważny jest przykład osób znaczących.
Źle się dzieje w jeździectwie jeśli instruktorzy dają taki przykład...
Ania